Prokuratorzy obawiają się, że powrót do pogotowia jednego z głównych podejrzanych w nekroaferze może utrudniać prowadzone śledztwo. Tomasz S. nie może więc podjąć pracy w żadnej stacji ratownictwa. To tzw. środek zapobiegawczy. Ta decyzja oczywiście ucieszyła szefów pogotowia. W czerwcu sąd nakazał przywrócenie Tomasza S. do pracy. Półtora roku wcześniej mężczyzna został dyscyplinarnie zwolniony z pogotowia przez dyrektora stacji, który uznał, że S. działał na szkodę firmy. Sąd nie zgodził się z tą opinią. W prokuraturze trwa śledztwo w sprawie afery w pogotowiu. Tomasz S. jest podejrzany o przyjęcie co najmniej 60 tys. złotych w zamian za informacje o zgonach pacjentów oraz nakłanianie rodzin zmarłych do korzystania z usług konkretnych firm pogrzebowych.