Jak powiedział komisarz wyborczy w Łodzi Maciej Krzemieniewski, komisja nie mogła otworzyć drzwi, bo "ktoś wcześniej majstrował w zamku. Po kilku minutach udało się jednak lokal otworzyć". Dodał, że w związku tym zamieszaniem komisja będzie pracować dłużej, choć w czasie kiedy doszło zdarzenia, nikt nie przyszedł głosować. Według Krzemieniewskiego, był to jedyny incydent tego typu, jaki zanotowano w Łodzi. - Pozostałe komisje rozpoczęły pracę o szóstej rano i do tej pory jest spokojnie - wyjaśnił. Zobacz nasz raport specjalny "Bitwa o samorządy"