Ćwiek zapewnił, że protest przebiega spokojnie a dzieci i młodzież, które przebywały w tym czasie w budynkach miały opiekę. W XX LO im. Słowackiego w Łodzi do strajku przystąpiło 19 z 45 nauczycieli pracujących w szkole. Na dwie godziny strajkujący powstrzymywali się od pracy i w tym czasie przebywali w pokoju nauczycielskim. Jak powiedziała Elżbieta Nowicka dyrektor szkoły, w tym czasie uczniowie czternastu klas pierwszych i drugich, które w tym czasie miały mieć zajęcia, przybywali wraz z pozostałymi nauczycielami na sali gimnastycznej, gdzie przez dwie godziny słuchali wykładu z matematyki. - Te dwie godziny nie są absolutnie godzinami wolnymi. Młodzież, która powinna mieć w tej chwili lekcje zgodnie z planem, ma zajęcia tylko zamiast poszczególnych przedmiotów mają ten wykład z matematyki - podkreśliła dyrektor szkoły. Dodała jednocześnie, że spodziewa się, iż część uczniów mogła nie przyjść do szkoły. W Gimnazjum nr 1 przy ulicy Szterlinga w Łodzi do szkoły - według dyrektora placówki Bogusława Olejniczaka - na godz. 8.00 przyszło zaledwie kilkunastu z ponad 400 uczniów. Do pracy nie przystąpiło czworo nauczycieli, choć chęć udziału w proteście zadeklarowały 24 osoby (nauczyciele i pracownicy administracyjni). - Rodzice zostali poinformowani o strajku ostrzegawczym. Dzieci, które przyszły do szkoły, mają zapewnioną opiekę - powiedział dyrektor. Na drzwiach wejściowych wywieszono informację o proteście. W gimnazjum nr 7 w Tomaszowie Maz. w strajku ostrzegawczym bierze udział około 90 procent nauczycieli. Według nich, rodzice wyrazili chęć zapewnienia opieki przez dwie godziny, dlatego uczniowie nie przyszli od rana na zajęcia. Do czynnego protestu nie doszło natomiast w jedynym z przedszkoli na łódzkim osiedlu Retkinia, choć jego pracownicy popierają go. Budynek był oflagowany, a na drzwiach wejściowych - pośród różnych wiszących informacji - powieszono kartkę z napisem "pogotowie strajkowe". Obok umieszczono list ZNP wystosowany do rodziców, w którym wyjaśniono, że protest nie jest skierowany przeciwko nim, dyrektorom czy samorządom, lecz jest wyrazem protestu wobec polityki edukacyjnej rządu.