Jak powiedział Łukasz Orlicki koordynator Grupy Eksploracyjnej Miesięcznika Odkrywca "GEMO", badania prowadzone będą przez Grupę przy współpracy z lokalnymi pasjonatami historii, władzami miasta oraz muzeum w Zduńskiej Woli. Pasjonaci lotnictwa przypuszczają, że w okolicach Zduńskiej Woli znajdują się szczątki samolotu RWD 8 należącego do 6 Plutonu Łącznikowego, przydzielonego do dyspozycji dowódcy Armii "Poznań" gen. Tadeusza Kutrzeby. Maszyna wystartowała 6 września 1939 roku z polowego lotniska pod Izbicą Kujawską. Za sterami zasiadał pilot kpr. Stanisław Malisz - podoficer zawodowy 3 Pułku Lotniczego w Poznaniu. Pasażerem był kpt. Władysław Boczoń - oficer kontrwywiadu. Celem lotu było dotarcie do sztabu Armii "Łódź", nawiązanie łączności z jej dowódcą i ustalenie współdziałania przed zbliżającym się największym starciem polskiego września - Bitwą nad Bzurą. W okolicach Zduńskiej Woli polska maszyna dostała się w ogień niemieckiej piechoty i uderzyła o ziemię. Ciężko ranny Boczoń trafił do niewoli, a pilot, który wyszedł z kraksy bez szwanku miał zostać zastrzelony przez niemieckich żołnierzy. Pasjonaci lotnictwa namierzyli w rejonie Zduńskiej Woli miejsce w którym - według świadków - we wrześniu 1939 roku spadł polski samolot nieznanego typu; żadne jednostki bombowe czy myśliwskie nie ogłosiły w tym rejonie straty. "Badania terenowe mają na celu wyjaśnienie wszelkich okoliczności związanych z zestrzeleniem polskiej maszyny, zidentyfikowanie jej typu oraz odpowiedź na pytanie czy jej załogę stanowili kpt. Boczoń i kpr. Malisz. To będzie dopięcie całej historii" - przyznał. Zapowiedział, że jeśli uda się zlokalizować miejsce i wydobyć pozostałości, które pozwolą zidentyfikować samolot ustawiona zostanie w tym miejscu pamiątkowa tablica. Według Orlickiego z ustaleń "GEMO" wynika, że po zestrzeleniu samolotu załoga została przewieziona do szpitala w Sieradzu, gdzie ciężko rannego kapitana wielokrotnie przesłuchiwano. Dwa dni później dotarła do niego informacja o rozstrzelaniu pilota oskarżonego o szpiegostwo. Zagrożony przekazaniem w ręce Gestapo kpt. Boczoń miał poprosić o skontaktowanie go z oficerami Abwehry we Wrocławiu, przed którymi ujawnił swoją prawdziwą tożsamość. Po wielu tygodniach rozmów przyjął ofertę pracy w Abwehrze. Przez cały okres okupacji - według Orlickiego - pozornie współpracował z niemieckim wywiadem prowadząc grę i jednocześnie pełniąc funkcje w krakowskich strukturach Komendy Obrońców Polski i ZWZ - AK. W konspiracji awansował do stopnia majora, a 11 listopada 1943 został z rozkazu Komendanta Krakowskiego Okręgu AK odznaczony Srebrnym Krzyżem Orderu Virtuti Militari V klasy. Po wojnie Boczoń służył w Wojskach Ochrony Pogranicza. Został aresztowany w 1947 roku przez organa Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, a w 1955 roku zwolniony. Zmarł w 1984 roku w Szczecinie.