Najlepszą formą ochrony dziedzictwa kulturowego jest jego ochrona prawna. Chodzi o wpisanie obiektów do rejestru zabytków, przez konserwatora. Właśnie taką ochroną miasto chce objąć 15 zespołów fabrycznych i trzy osiedla mieszkaniowe, m.in.: dawną fabrykę Zygmunta Jarocińskiego przy ul. Targowej 28/30, dawną fabrykę Markusa Kohna "Akcyjne Towarzystwo Przemysłowe" z wilią przy ul. Łąkowej 3/5, dawny browar i fabrykę octu Gustawa Kielicha z budynkiem mieszkalnym przy ul. Orlej 25. Wiceprezydent Łodzi i pełnomocnik ds. rewitalizacji, Włodzimierz Tomaszewski podkreśla, że - główną intencją jest stworzenie formalnych przesłanek do ochrony wyróżniających się obiektów przemysłowych. Ulga za remont Przygotowywany jest również projekt uchwały, która pozwoliłaby na zwolnienie z podatków od nieruchomości wpisanej do gminnej ewidencji zabytków, które poddane są rewitalizacji czy konserwacji. Zgodnie z projektem, jeśli remont budynku kosztować będzie 50 tys. -- 100 tys., z podatku właściciel zostanie zwolniony na rok, jeśli 100 tys. -- 200 tys. na dwa lata, 200 tys. -- 400 tys. -- na trzy lata, 400 tys. -- 750 tys. -- cztery lata, a jeśli powyżej 740 tys. na pięć lat. Łódzki "bezplan" Władze miejskie zapowiadają również, że pofabryczne obiekty w końcu zostaną objęte planem miejscowym. Łódź nie posiada planów zagospodarowania przestrzennego od 2003 roku, wtedy to wygasł plan ogólny Łodzi. Do dziś władze nie zdołały, zapełnić tej luki, mimo że taki prawny obowiązek ciąży na nich już od 2004 roku. - Przez pięć lat zdołano zaplanować zaledwie kilka procent powierzchni miasta i są to tylko tereny na obrzeżach. Samo centrum w ogóle nie ma planów zagospodarowania, a to jest najbardziej zabytkowy obszar. Tu powinny być inwestycje i rewitalizacje, ale nikt nie zrobi projektu bez planu - mówi Jakub Polewski z Fundacji Ulicy Piotrkowskiej. Przez brak planów wiele budynków z gminnej ewidencji pozbawione jest ochrony. Od kilku lat konsekwentnie wyburzane i rozbierane są kolejne fabryki. Po, zrównanych z ziemią, halach Geyera, które mogłyby być teraz gigantycznym kompleksem i atrakcją turystyczną przyszedł czas na kolejne. Tylko w tym roku zniszczono: zakłady "Ortal" przy ul. Hipotecznej, kantor fabryki Maurycego i Bernarda Piotrowskich przy ul. Pomorskiej 141, zespół fabryczny z kominem przy ul. Pomorskiej 106, fabrykę z 1888 roku przy ul. Wodnej 23 oraz XIX-wieczny dom z ewidencji zabytków przy ul. Wodnej 27. Kolejne kompleksy są sprzedawane prywatnym inwestorom. Bez planów zagospodarowania budynki mogą zostać zrównane z ziemią. Fabryka za dworcem kolejowym na Chojnach została sprzedana prywatnemu inwestorowi. Temu samemu, który wyburzył dawną fabrykę Karola Eiserta "Norbelanę" i do dziś nie zaczął tam nowej inwestycji. - Takich pustych terenów w środku miasta jest więcej, a przybędą następne, jeśli ktoś się tym nie zajmie. Ciekawe jest to, że od paru lat na świecie panuje moda na XIX wiek. W tym sensie mamy dużo ciekawszą przestrzeń zabytkową od Krakowa, a turystów jak na lekarstwo. Wrocław wpisał na listę Unesco nawet betonową "Halę Tysiąclecia", a my nie potrafimy wykorzystać naszego dziedzictwa - ocenia Jakub Polewski. W zeszłym miesiącu zburzono dawną Remizę Strażacką przy ulicy Sienkiewicza, która miała stać się Centrum Rewitalizacji. Na jej miejscu ma powstać "bazar". To przelało czarę goryczy wśród Łodzian, którzy spontanicznie założyli ruch społeczny "Szacunek dla Łodzi". Mieszkańcy zaczęli zbierać podpisy pod apelem do władz miasta, o natychmiastowe przystąpienie do zrobienia planów miejscowych obszarów w centrum miasta. Joanna Barczykowska