W Łodzi w sobotę zorganizowano dwie manifestacje: popierający mniejszości seksualne Marsz Równości oraz prawicowo-narodowy Marsz Normalności. Według policji już po zakończeniu obu przemarszów na ulicy Piotrkowskiej doszło do znieważenia słowem i gestem posła Ruchu Palikota Roberta Biedronia, który przyjechał do Łodzi na Marsz Równości. Poseł złożył zawiadomienie w tej sprawie, a policja zatrzymała 17-letniego sprawcę, który - jak się okazało - uczestniczył wcześniej w Marszu Normalności. W poniedziałek policyjne materiały w tej sprawie trafiły do śródmiejskiej prokuratury. - Zdarzenie miało znamiona przestępstwa ściganego z oskarżenia prywatnego, jednak prokurator zdecydował się na objęcie ściganiem z urzędu tego przestępstwa. Zdecydowały o tym okoliczności zdarzenia - powiedział rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej Krzysztof Kopania. Zatrzymanemu 17-latkowi - uczniowi jednego z łódzkich liceów - przedstawiono zarzuty naruszenia nietykalność cielesnej uczestnika Marszu Równości i słownego znieważenia go. - Prokuratura przyjęła, że czyn miał charakter chuligański - wyjaśnił Kopania. Według prokuratury 17-latek przyznał się do naruszenia nietykalności cielesnej, natomiast nie przyznał się do znieważenia. Po przesłuchaniu został zwolniony. Grozi mu kara do roku pozbawienia wolności. W sobotę w asyście policji i straży miejskiej ulicami Łodzi przeszły dwie manifestacje - popierający mniejszości seksualne Marsz Równości oraz prawicowo-narodowy Marsz Normalności, którego uczestnicy próbowali przerwać drugi pochód. W kierunku uczestników Marszu Równości poleciały m.in. jajka i grudki ziemi. Policja nie dopuściła jednak do bezpośredniego starcia i przerwania marszu. Zatrzymano wówczas dwóch młodych mężczyzn w wieku 19 i 17 lat. 19-letni łodzianin odpowie za rzucenie petardy, a tym samym zakłócenie spokoju i porządku publicznego oraz naruszenie przepisów o zgromadzeniach. Podobnie jak 17-latek, który rzucił w kierunku uczestników marszu butelką. Na szczęście nikt nie ucierpiał.