Do zdarzenia doszło na początku 2012 roku. W lutym do jednego z łódzkich szpitali na oddział intensywnej terapii i anestezjologii trafiła dwójka chłopców - bliźniaków. Chłopcy leczeni byli także onkologicznie. Pod koniec marca jednemu z nich podawane były leki, w tym także związane z terapią onkologiczną. Jeden z tych leków, zgodnie z zaleceniami onkologów, należało zastosować dożylnie. Oskarżona pomyłkowo zaaplikowała go do rdzenia kręgowego. Według opinii biegłych tak podany lek stanowi bezpośrednie zagrożenie dla życia pacjenta, ze względu na silne działanie neurotoksyczne. U chłopca bardzo szybko wystąpiły patologiczne objawy neurologiczne. Natychmiast został przewieziony do Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi. Nie udało się jednak zneutralizować działania leku i zapobiec skutkowi jego niewłaściwego podania. Chłopiec zapadł w śpiączkę, był sztucznie utrzymywany przy życiu i całkowicie sparaliżowany. Zmarł w połowie czerwca. W ocenie biegłych istniał związek pomiędzy błędem lekarki, a śmiercią dziecka. Oskarżona nie przyznała się do winy.