Po trwającym niemal osiem lat procesie w czerwcu 2006 łódzki sąd skazał b. prezes spółki "Adaldan" Danutę S-W. na 5,5 roku więzienia za wyłudzenie poprzez emisję obligacji w połowie lat 90. ponad 3,3 mln zł na szkodę prawie 550 osób. Sąd wymierzył jej także ponad 50 tys. zł grzywny i zobowiązał ją do wypłaty odszkodowań kilkudziesięciu poszkodowanym; wysokość tych odszkodowań to od tysiąca do ponad 30 tys. złotych. Wyrok utrzymał sąd odwoławczy. Kobieta wnosiła o odroczenie wykonania kary ze względu na stan zdrowia. Sąd Rejonowy uznał, że nie ma przeciwwskazań, by skazana trafiła do więzienia. Odwołała się do sądu okręgowego. Ten po długotrwałym postępowaniu i m.in. wysłuchaniu opinii biegłych lekarzy na temat stanu jej zdrowia oddalił zażalenie skazanej - poinformowała we wtorek Grażyna Jeżewska z biura prasowego sądu. Decyzja jest prawomocna. Oznacza, że b. prezes "Adaldanu" w wyznaczonym terminie będzie musiała stawić się w zakładzie karnym do odbycia wyroku. Ten - swego czasu - głośny proces toczył się od września 1998 roku. W sprawie przesłuchano ponad tysiąc świadków. W tym czasie sąd umorzył postępowanie wobec drugiego z oskarżonych - wiceprezesa firmy Władysława M., który zmarł w 2001 roku. Końca procesu nie doczekało też kilkudziesięciu poszkodowanych w tej sprawie. Według prokuratury, działająca od 1989 r. spółka "Adaldan", która miała zajmować się obrotem towarami, faktycznie prowadziła działalność parabankową: emitowała i sprzedawała obligacje oraz udzielała pożyczek, oferując oprocentowanie korzystniejsze niż proponowane przez banki. W lipcu 1994 r. Komisja Papierów Wartościowych zawiadomiła prokuraturę, że "Adaldan" bez zezwolenia wprowadza obligacje do obrotu. Od maja 1992 r. do lutego 1995 r. spółka sprzedała 5 emisji obligacji za łączną kwotę 10,8 mln zł. Wykup obligacji nastąpić miał po 6 lub 9 miesiącach. Ostatnią, piątą emisję, spółka wypuściła w czasie toczącego się w prokuraturze śledztwa w sprawie bezprawnych emisji. Oszukano ponad 500 osób. Danuta S-W., niegdyś znana łódzka adwokat, nie przyznała się do winy. Według niej, spółka obracała obligacjami zgodnie z prawem. Twierdziła, że krach finansowy nastąpił wskutek zdarzenia niespowodowanego przez szefów firmy. Ogłaszając wyrok sąd podkreślił, że oskarżona dopuściła się "oszustw obligacyjnych", a emisje obligacji były sposobem na wyłudzenie od ludzi pieniędzy. Sądy uznały, że od początku lat 90. majątek spółki nie wystarczał na pokrycie zobowiązań, a kolejne emisje obligacji powodowały, że spółka nie była w stanie wywiązać się ze zobowiązań powstałych na skutek ich emisji i oskarżona o tym wiedziała. Uniewinnił jednak oskarżoną od niektórych zarzutów, w tym zarzutu nielegalnej emisji obligacji. Poszkodowani przez "Adaldan" klienci - głównie starsi ludzie - założyli stowarzyszenie wierzycieli, które usiłuje odzyskać zainwestowane pieniądze. Wielu wygrało procesy o odszkodowanie, ale dotąd nie otrzymali pieniędzy, ponieważ formalnie spółka nie posiada majątku.