Od siedmiu lat Łódź "płynie" bez planu zagospodarowania przestrzennego. Poprzedni stracił ważność 31 grudnia 2003 roku, a nowe plany wciąż są opracowywane. Efektem była sytuacja, że w mieście można było wybudować wszystko i wszędzie. W decydujący okres weszły prace nad Studium Uwarunkowań i Kierunków Zagospodarowania Przestrzennego Łodzi. Z niego mamy się dowiedzieć, co i gdzie w mieście będzie mogło powstać, gdzie będą przebiegać szlaki komunikacyjne, które obszary są przeznaczone na inwestycje przemysłowe, a gdzie znajdą się tereny rezydencjonalne i rekreacyjne. W nowym studium umieszczono jednak szereg paradoksów. Łódź może zostać sparaliżowana komunikacyjnie, wzrosną koszty życia łodzian zamieszkujących przedmieścia, a XIX-wieczna tożsamość miasta może się powoli zagubić. Zbudowali żeby zburzyć Najbardziej niepokojące są plany likwidacji co najmniej połowy linii tramwajowych i poprowadzenie obwodnic ulicami w samym Śródmieściu, których ze względu na zabudowę nie można poszerzyć. W perspektywie lat zaplanowano likwidację torowisk na ulicy Warszawskiej, Łagiewnickiej, Srebrzyńskiej, Ogrodowej, Cmentarnej, Kopernika, Kopcińskiego, Aleksandrowskiej, Nowomiejskiej, Wojska Polskiego i Telefonicznej. W planach likwidacji umieszczono także nowo wyremontowane torowisko Łódzkiego Tramwaju Regionalnego w ul. Piotrkowskiej. - Zamiast usprawniać komunikację publiczną, władze chcą nas jej pozbawić - uważają przedstawiciele Łódzkiej Inicjatywy na rzecz Przyjaznego Transportu. Dziwi również plan rozbudowy tranzytowych tras w Śródmieściu, zamiast obwodnic na obrzeżach. Szczególnie dotyczy to ulic: Zachodniej - Kościuszki - Wólczańskiej, Targowej - Kilińskiego, Zielonej - Narutowicza, Wróblewskiego - Milionowej. Urbanizacja kosztem wygody Autorzy studium planują rozszerzenie miasta na zewnątrz XIX-wiecznego centrum Łodzi, poza kolej obwodową. - To byłoby samobójstwo dla miasta, zarówno w wymiarze ekonomicznym, społecznym, jak i transportowym - mówi dr inż. arch. Mirosław Wiśniewski. Urbaniści zwracają uwagę, że miasto było już tylokrotnie powiększane, że wiele osiedli z domkami rodzinnymi nie ma porządnych dróg, ani dostępu do jakiejkolwiek infrastruktury, należnej metropolii. - Powiększanie miasta musi być naturalnym procesem rozbudowy dróg, powstawania centrów usługowo-handlowych, szkół i przedszkoli, a nie zapisem w dokumencie - stwierdza dr Wiśniewski. Rozszerzenie wiąże się również z podwyższeniem opłat za transport publiczny i opłaty komunalne, a więc pogorszeniem jakości życia mieszkańców. Na obecnych terenach miejskich jest tak wiele niezagospodarowanych obszarów, które według specjalistów umożliwiają lokalizację 20-30 tysięcy mieszkań, co stanowi 100 proc. zapotrzebowania w Łodzi. - W studium widać zupełny brak polityki przestrzennej - ocenia dr Wiśniewski. Poszerzenie Łodzi niekorzystnie wpłynie również na atrakcyjność centrum, które zamiast rezydencjalnego charakteru przybierze formę sypialni dla ubogich. Metropolia bez centrum W studium nie widać chęci stworzenia atrakcyjności turystycznej miasta w oparciu o XIX-wieczny, fabryczny, charakter Łodzi, a atrakcje turystyczne tworzy się z obiektów o śladowym znaczeniu, jak "ławeczka Tuwima". W ramach inwestycji publicznych przewidywane są wyburzenia zespołów pofabrycznych i usług transportowych. Do wyburzenia przeznaczone są m.in. zespoły fabryczno-rezydencjonalne Geyera i Scheiblera, zabytkowe zajezdnie tramwajowe, jak 100-letnia na Bursie czy teren industrialno-parkowy Biederemanna na Helenowie. - Największe nadzieje pokładane w nowym studium dotyczyły objęcia ochroną zabytkowych kompleksów pofabrycznych, niestety w planie brakuje wielu pozycji, takich jak: kolej scheiblerowska, zabudowa poprzemysłowa wzdłuż ulicy Legionów, zabytki willowe Rudy Pabianickiej, budynki wzdłuż Limanowskiego - wymienia Jakub Polewski z Fundacji Ulicy Piotrkowskiej. Jako centrum nie zostały uznane historycznie ważne ulice, na których do dziś kwitnie mały handel i rzemiosło, jak ulica Gdańska czy Stare Polesie. Zamiast centrum rewitalizacji zostaną one zamienione w dzielnice sypialne. - Cieszy fakt, że Łódź przystąpiła do Europejskiej Sieci Miast Secesyjnych, ale dziwi próba dewastowania zabytków secesyjnych, której przykładem jest kamienica przy ulicy Gdańskiej 11 - wskazuje Polewski. Mieszkańcy źle oceniają betonowe blokowiska w kolorze "majtkowy róż" dlatego dziwi chęć tworzenia kolejnych osiedli rodem z PRL. Dziwią też plany ulokowania placówek akademicko-naukowych poza centrum. Joanna Barczykowska