Autorzy doniesienia sugerują w nim, że w tym roku i latach ubiegłych testy można było kupić przed egzaminami. Ich podejrzenia budzą bardzo dobre wyniki uzyskane przez kandydatów, uznawanych co najwyżej za przeciętnych uczniów. W doniesieniu znalazły się nazwiska kilku takich osób. Prokuratura zainteresowała się tą sprawą także po doniesieniach prasowych. Jedna z lokalnych gazet napisała, że już po egzaminie na adres redakcji ktoś przysłał książeczkę z pytaniami na farmację. Prokuratura musi teraz zbadać, czy zawarte w doniesieniu informacje są prawdziwe i czy na ich podstawie można wysnuć wniosek, że faktycznie doszło do popełnienia przestępstwa. Prokuratura nie zajęła się wcześniej tą sprawą z urzędu - bo jak mówi szef śródmiejskiej prokuratury Radomił Bartodziejski - nie miała do tego żadnych podstaw. Z doniesień prasowych, zdaniem prokuratora Bartodziejskiego nie wynikało, że są dowody na to, iż faktycznie doszło do przecieku. Prokuratura na sprawdzenie okoliczności sprawy ma co najmniej miesiąc. Dodajmy, że trzy dni temu Akademia Medyczna uległa żądaniom rodziców kandydatów, którym nie powiodło się na egzaminie i zwiększyła limit miejsc na wydziały lekarski i stomatologiczny. Władze uczelni nadal utrzymują, że egzamin odbył się zgodnie z prawem. Beata Lubecka