Do zatrzymania mężczyzny, któremu łódzka opinia publiczna nadała przydomek "Fryzjer" doszło w marcu 2016 roku, po tym jak lokalne media opublikowały szereg relacji poszkodowanych kobiet. Opowiadały one, że w trakcie podróży tramwajem ktoś ukradkiem obcinał im kilkucentymetrowe kosmyki włosów. Efekty działalności "Fryzjera" odkrywały na tyle późno, że nie potrafiły wskazać sprawcy. 28-latek został zidentyfikowany i zatrzymany dzięki nagraniom z monitoringu łódzkiego przewoźnika. Jak wyjaśniał wówczas rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej Krzysztof Kopania, zatrzymany mężczyzna nie potrafił racjonalnie uzasadnić swojego postępowania. Na zlecenie prokuratora został poddany badaniom sądowo-psychiatrycznym, które wykazały, że jest w pełni poczytalny. "Fryzjer" był sądzony pod zarzutem naruszenia nietykalności cielesnej trzech kobiet. Mimo że przestępstwa tego typu są ścigane z oskarżenia prywatnego, biorąc pod uwagę szczególny charakter sprawy, prokuratura zdecydowała o objęciu tych czynów ściganiem z urzędu. Mężczyzna przyznał się do obcięcia włosów dziewięciu kobietom, śledczy ustalili dane trzech z nich i tyle poszkodowanych osób ujęto w akcie oskarżenia. Jedna z pokrzywdzonych domagała się w sądzie odszkodowania w wysokości 7 tys. zł. Sędzia Marcin Masłowski uznał to roszczenie za wygórowane, ostatecznie skazując mężczyznę na grzywnę w wysokości 2 tys. zł, po 1 tys. zł nawiązki dla każdej z pokrzywdzonych oraz zwrot kosztów sądowych. Uzasadniając wyrok, podkreślił, że skazany "wyrządził poszkodowanym krzywdę fizyczną i moralną". Jak zaznaczył, naruszenie nietykalności fizycznej nie musi być jednoznaczne z uderzeniem czy pobiciem. "To może być uszczypnięcie, oplucie czy obcięcie włosów" - dodał.