Pożar wybuchł po godzinie 1.00 w nocy, w pustym mieszkaniu na drugim piętrze kamienicy przy ulicy Miedzianej. Od pozostawionego w lokalu, należącego do 50-letniego mężczyzny, włączonego grzejnika elektrycznego zapalił się leżący na nim materac, a potem całe wyposażenie mieszkania. Ogień i dym okopciły też ściany i drzwi wejściowe do innych mieszkań na tym samym piętrze oraz mieszkanie na poddaszu, w którym spał 20-latek i jego syn. - Mężczyzna zginął na miejscu, a ośmiomiesięczne dziecko w wyniku zaczadzenia zmarło w szpitalu - stwierdził oficer dyżurny łódzkiej straży pożarnej. W tym samym mieszkaniu była również 21-letnia matka dziecka, która wyskoczyła z okna jeszcze przed przybyciem strażaków. Kobieta złamała nogę Z kamienicy ewakuowano w sumie 22 osoby. Sześć trafiło do szpitali z objawami podtrucia tlenkiem węgla, pozostali wrócili do swych mieszkań. Właściciela mieszkania, w którym powstał pożar, zatrzymała policja. Ustalono, że gdy doszło do pożaru, był u kolegi i pił alkohol.