Pępowinę odcięła już pielęgniarka w szpitalu. Poród odbył się bez komplikacji. I mama i jej nowonarodzona córeczka czują się dobrze. Wszystko zaczęło się bardzo prozaicznie. Przed drugą nad ranem pan Krzysztof, kierowca taksówki nr 231 otrzymał zlecenie od dyspozytorki sieci <a href="http://www.rmf.fm" target="_blank">radio</a>-taxi "Europa". Kiedy przyjechał pod wskazany adres, jego klient znosił właśnie po schodach swoją żonę. - Wszystko zaczęło się w domu - opowiada ojciec Paulinki, Krzysztof Sas. - Żona bóle dostała i mówi do mnie: ja już rodzę. Wezwałem taksówkę. Teraz tak robię. Bo kiedy żona rodziła pierwsze dziecko, karetka przyjechała dopiero po czterdziestu minutach, kiedy odeszły jej już wody. Paulina urodziła się w taksówce wczoraj około drugiej nad ranem. - Widziałem, jak wychodziła główka - wspomina kierowca taksówki. - Potem już nic nie widziałem, bo było ciemno. A poza tym jechałem 150 kilometrów na godzinę, więc patrzyłem na drogę. Kiedy tak pędziliśmy przez miasto, zatrzymała nas policja. Ale ja im powiedziałem, że dziecko się rodzi w samochodzie, to nas puścili. Poród odebrał tata Pauliny. - Akurat nie było nikogo, kto mógłby mi pomóc. Musiałem zrobić wszystko sam -tłumaczy świeżo upieczony ojciec. - Poród odbył się bez żadnych komplikacji. Mała urodziła się na wysokości dworca Kaliskiego. Paulinka waży 2,75 kg i mierzy 53 cm. Jutro razem z mamą ma opuścić szpital i zawitać do domu. Krzysztof Sas spisał się na medal. Ale jest już zaprawiony w bojach. Asystował przy porodach dwójki swoich starszych dzieci. Teraz martwi się, jak przemeblować malutkie mieszkanie, w którym mieszka z żoną i trójką pozostałych maluchów. Najstarszy syn ma sześć lat, a najmłodszy, Pawełek ma dwa lat. - Staramy się o większe mieszkanie. Zobaczymy, co z tego wyniknie. Na razie musimy sobie jakoś poradzić Może któryś z urzędników mógłby przyspieszyć załatwienie tej sprawy? Dodajmy, że sieć taksówkarska, w której pracuje kierowca wiozący rodziców do szpitala, nosi się z zamiarem, by zapewnić małej pasażerce darmowe przejazdy. - Czuję się jak wybraniec Boga - zwierzył mi się kierowca taksówki. To nie trafia się każdemu i mnie się już nie przytrafi. To chyba jakiś znak. Beata Lubecka