Łódzkiej pikiecie towarzyszyły dźwięki trąbek, wycie strażackich syren i gwizdy. Pojawił się też transparent informujący o proteście. Zdaniem organizatora pikiety - Krajowego Związku Zawodowego Pracowników Ratownictwa Medycznego (KZZPRM) - manifestacja jest jednym z elementów walki o państwowe ratownictwo medyczne oraz zwraca uwagę na to "w jaki sposób dochodzi do malwersacji unijnych pieniędzy na ratownictwo". Ryszard Szwed - ratownik z Radomska - powiedział, że nie rozumie dlaczego w konkursie nie wybrano ich oferty. - Mamy nowe karetki, które kosztowały ponad 1,2 mln zł, a zakupione zostały m.in. za unijne pieniądze, mamy wyszkolonych ludzi - mówił. Radomszczańscy ratownicy przyjechali do Łodzi nie tylko pikietować w proteście przeciwko wynikom konkursu, ale również wspierać dyrektora radomszczańskiego szpitala (znajduje się tam oddział ratownictwa medycznego), który złożył do dyrektora łódzkiego NFZ odwołanie od wyniku konkursu. Doniesienie do prokuratury w związku z konkursem złożyli radomszczańscy związkowcy. Reprezentujący ich Artur Kanafa nie chciał zdradzić szczegółów doniesienia, powiedział jedynie, "że można przypuszczać, że jedna ze startujących w konkursie firm podała nieprawdziwe informacje". Rzeczniczka łódzkiego NFZ Beata Aszkielaniec powiedział, że każdy ma prawo do odwołania. Jej zdaniem, Fundusz wybrał najlepsze oferty, jakie pojawiły się w konkursie. Dodała, że tylko w czterech powiatach województwach łódzkiego konkurs na usługi ratownicze wygrała inna firma niż lokalna. Tak się stało w Radomsku, Zduńskiej Woli, Łasku i Łowiczu.