Aby referendum było ważne, musiało w nim wziąć udział co najmniej 115 443 łodzian spośród ponad 610 tys. uprawnionych do głosowania. Według nieoficjalnych jeszcze wyników próg ten został przekroczony. Oficjalne wyniki Miejska Komisja Wyborcza ma podać w poniedziałek rano. Nieoficjalnie wiadomo, że zdecydowana większość, ok. 90 procent, uczestników referendum opowiedziała się za odwołaniem prezydenta Kropiwnickiego. Wszystko wskazuje więc na to, że po blisko ośmiu latach straci on najważniejszy urząd w Łodzi. Zastąpi go komisarz wyznaczony przez premiera Donalda Tuska. Inicjatorami niedzielnego referendum byli lokalni politycy Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Ich zdaniem Kropiwnicki był "złym gospodarzem", a jego rządy "ośmieszały miasto" i doprowadziły m.in. do: fatalnego stanu ulic i chaosu komunikacyjnego, nieodpowiedzialnego wydawania pieniędzy na chybione inwestycje i liczne podróże zagraniczne, upadku Teatru Nowego i bałaganu w mieście. Na początku września rozpoczęli zbieranie podpisów pod wnioskiem o referendum. W ciągu dwóch miesięcy zebrali ich prawie 90 tys. Przeciw referendum były lokalne PiS i PO. Radni Platformy przez ponad dwa lata współrządzili miastem z Kropiwnickim. Jednak w maju ub. roku PO opuściła koalicję. Pod koniec listopada, kiedy wiadomo było, że referendum się odbędzie, działacze PO zaapelowali do mieszkańców miasta o pójście do urn. Negatywnie ocenili rządy Kropiwnickiego i zapowiedzieli głosowanie za jego odwołaniem. Zarzucili Kropiwnickiemu m.in. utracenie szansy na współorganizowanie EURO 2012, brak inwestycji drogowych, katastrofalny stan mieszkań komunalnych, brak planu zagospodarowania przestrzennego miasta. Fakt, że współrządzili miastem świadczył - ich zdaniem - o "poważnym traktowaniu swojego udziału w wyborach samorządowych". Jednak w maju ub. roku radni PO uznali, że tej współpracy nie dało się kontynuować. Kropiwnicki nie zgadzał się z zarzutami oponentów. Według niego nie było powodów merytorycznych do przeprowadzenia referendum. Na jednej z konferencji prasowej przypomniał m.in., że w tak trudnym roku jakim był 2009, w Łodzi 30 nowych inwestorów otworzyło swoje oddziały lub siedziby. Przekonywał, że każdy kto przyjeżdża do miasta po latach, jest zachwycony Łodzią i zmianami, jakie się tu dokonują. Zaakceptował jednak fakt, że referendum się odbędzie. "Takie są prawa demokracji, o którą przez znaczną część swojego dorosłego życia walczyłem i za którą oddałem bardzo wiele w swoim życiu" - mówił. Kampania przed referendum i zawirowania wokół budowy w Łodzi Centrum Festiwalowo-Kongresowego Camerimage Łódź Center odbiły się na zdrowiu prezydenta. W czwartek trafił on do jednego z łódzkich szpitali na oddział intensywnej opieki kardiologicznej. - To był stan znacznego stopnia skoku ciśnienia - powiedział lekarz miasta Marek Prochowski. Według niego, przyczyną tego było przemęczenie, przewlekły stres i duże emocje. Kropiwnicki ma być hospitalizowany do poniedziałku. Kropiwnicki rządził Łodzią od 2002 roku. W II turze wyborów w 2002 zagłosowało na niego 88 tys. 176 osób. Jego kontrkandydat - Krzysztof Jagiełło (SLD-UP) - otrzymał 67 tys. 075 głosów. W cztery lata później o wyborze prezydenta również zadecydowała druga tura. Kropiwnickiego poparło wtedy 104 tys. 979 osób, a kandydata PO Krzysztofa Kwiatkowskiego - 83 tys. 538 osób.