Na przeniesienie ich dzieci ciągle nie zgadza się część rodziców. Jak powiedziała w środę rzeczniczka szpitala im. Kopernika, któremu podlega "Korczak" Adriana Sikora, decyzja o zamknięciu jednego z budynków, w którym znajdują się dwa oddziały ma tryb "natychmiastowej wykonalności". Zaznaczyła, że dla wszystkich dzieci znaleziono już miejsca w łódzkim Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki. Według nadzoru budowlanego, budynek, w którym znajdowały się chore dzieci, nie może być już dłużej eksploatowany. Jego stropy mogą grozić zawaleniem. Budynek ma być odłączony od mediów i zabezpieczony przed "dostępem osób postronnych". Obowiązywać ma też zakaz wstępu do niego. Tymczasem w szpitalu wraz z dziećmi przebywają ich matki. Kobiety nie godzą się, aby maluchy zostały przywiezione do innej placówki. Chcą nawet podpisać się pod pismem, w którym biorą odpowiedzialność za zdrowie ich dzieci na siebie. Do protestujących rodziców przyjechał dyrektor szpitala, pojawił się również policyjny negocjator. Obaj przekonywali matki, o konieczności ewakuacji. Apelowali, aby nie narażali oni swojego ani dzieci zdrowia. Po rozmowach część rodziców zgodziła się, aby ich dzieci zostały przewiezione do innej placówki. Pierwsi pacjenci opuścili "Korczaka". Nadal jednak na ewakuację nie zgadzają się matki najmłodszych pacjentów. O szpitalu im. Korczaka było głośno w ub. roku, kiedy to miał być ostatecznie zamknięty, a budynki przekazane urzędowi marszałkowskiemu. Jednak po społecznych protestach zdecydowano, że placówka będzie nadal przyjmować małych pacjentów. "Korczak" powstał ponad 100 lat temu. Jego fundatorami byli Matylda i Edward Herbstowie. Był jedną z pierwszych placówek pediatrycznych na ziemiach polskich.