- To uwłacza godności, pomówienie mnie o picie alkoholu na dyżurze - mówi oskarżony lekarz i utrzymuje, że był trzeźwy. Nie poddał się jednak badaniom krwi alkomatem. Drugi chirurg miał 2 promile, też twierdzi, że nie pił alkoholu. - Kolega był chory, wręcz umierał na dyżurze - tłumaczył chirurga drugi lekarz. - Zażywał leki, widziałem u kolegi wyciąg z jemioły - dodał. Prokurator nie ma wątpliwości. Podejrzenia, że lekarze pili alkohol mieli też policjanci wezwani do szpitala, a przede wszystkim rodzice badanych dzieci. - Wskazywało na to zachowanie tych ludzi. Język niewyraźny, bełkoczący. Trudności z ustaniem w miejscu, krok był chybotliwy - mówi jeden z rodziców. Lekarze stracili pracę w szpitalu. Sprawę chirurgów bada rzecznik odpowiedzialności zawodowej. Grozi im do 5 lat więzienia.