Właściciele tych ostatnich podkreślali, że ich zdaniem protest jest spóźniony, a byłby skuteczniejszy, gdyby odbył się równolegle z protestem lekarzy. Nie zamknęliśmy apteki, bo taka była decyzja szefostwa. Pracujemy normalnie i realizujemy recepty. Na szczęście tych z pieczątkami o refundacji do uznania NFZ już od kilku dni jest coraz mniej. Dzisiaj nie mieliśmy żadnej takiej recepty - powiedziała farmaceutka jednej z aptek przy ul. Narutowicza. Łódzcy farmaceuci cały czas obawiają się, że mogą mieć jeszcze problemy ze zrealizowanymi wcześniej receptami z adnotacją "refundacja do uznania NFZ". Przypominali, że recepty mogą być weryfikowane w ciągu pięciu lat od sprzedaży leku. To, że szef łódzkiego NFZ wydał nam zgodę na realizację takich recept nie oznacza więc, że np. za trzy lata ktoś inny nie stwierdzi, że nie mieliśmy prawa tego robić, bo obowiązywały nas zapisy w ustawie, a nie inne rozporządzenia i decyzje - mówili farmaceuci. Rzecznik Okręgowej Rady Aptekarskiej w Łodzi, Zbigniew Solarz podkreślił, że protest ma m.in. zakończyć wszelkie spekulacje dotyczące spornych recept. Musi być rzeczywista i pełna abolicja w stosunku do zrealizowanych już recept. Prawo musi umożliwiać farmaceucie realizację recepty bez szkody dla pacjenta. Trzeba pamiętać, że jeżeli na receptach pojawiają się błędy, to nie są one zawinione przez aptekarza. Dlatego chcemy wprowadzenia takich zmian, które dadzą pacjentowi prawo do wykupienia recepty, a z farmaceuty zdejmą obawę przed karą za realizację recepty wystawionej z drobnym błędem, na której np. krzywo jest wpisana data czy przystawiona pieczątka - powiedział Solarz. Dodał, że jest zadowolony z przebiegu protestu w Łodzi. Przypomniał, że akcja przebiega dwutorowo. Pierwszym etapem jest ograniczenie do nagłych przypadków realizacji recept od godz. 13 do godz. 14, a drugim szczegółowe badanie recept pod względem formalnym. Większość aptek przystąpiła do obu form protestu i wywiesiła informacje o jego przyczynie i naszych postulatach. Farmaceuci zawsze są jednak ze swoimi pacjentami, więc osoby przewlekle chore i te, których zdrowie było zagrożone, nawet podczas godzinnego protestu mogły realizować recepty - powiedział Solarz. Komu leki nie były pilnie potrzebne, ten musiał poczekać kilkadziesiąt minut lub poszukać normalnie pracującej apteki. Kolejek nie było.