W fatalnych warunkach sanitarnych w mieszkaniu w Łodzi właścicielka legalnie zarejestrowanej hodowli trzymała 94 psy w typie buldoga francuskiego. Zwierzęta przebywały w niewielkim, jednopokojowym mieszkaniu, część z nich właścicielka wyniosła do pustotstanu piętro wyżej. Nie chciała dopuścić do kontroli - Otrzymaliśmy zgłoszenie mailowe, mówiące o niewłaściwym utrzymywaniu dużej liczby psów - około 150 - w jednym z mieszkań w Łodzi. We współpracy z Powiatowym Inspektoratem Weterynarii postanowiliśmy sprawdzić zasadność zgłoszenia. Panie doktor, które skontrolowały sytuację uznały, że zwierzętom może zagrażać bezpośrednie niebezpieczeństwo dla życia i zdrowia. Dlatego na miejsce wezwaliśmy policję i straż miejską" - powiedziała prezes Łódzkiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami (TOnZ) Amanda Chudek. Właścicielka hodowli początkowo nie chciała wpuścić do środka interweniujących społeczników i służb, skłoniła ją do tego dopiero stanowcza postawa policji i Animal Patrolu łódzkiej Straży Miejskiej. Na miejscu ustalono, że w liczącym około 30 m kwadratowych mieszkaniu znajdowało się co najmniej kilkadziesiąt psów. - To w większości buldożki francuskie, choć widziałem też co najmniej jedną chihuahua i prawdopodobnie inne rasy. Niektóre psy były w klatkach, inne puszczone luzem - informował przedstawiciel Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Psa Rasowego Kennel Club. Nieznośny fetor unosił się nawet w okolicy budynku. Lekarki weterynarii napisał w raporcie, że zwierzęta przetrzymywane były po kilka w niewielkich klatkach. Pokryte odchodami psy kleiły się od moczu - W składającym się z pokoju i kuchni mieszkaniu, a częściowo także w znajdującym się nad nim pustostanie odnaleziono łącznie 94 psy w typie buldoga francuskiego. Z mieszkania wydobywał się fetor amoniaku. Na podłodze stwierdzono obecność psich odchodów. Na ścianach i suficie widoczne były duże ilości owadów - powiedział rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi Krzysztof Kopania. - Na miejscu pojawili się także funkcjonariusze policji, Animal Patrol oraz przedstawiciele Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. W ocenie inspektorów weterynarii duża część zwierząt znajdowała się w złym stanie zdrowotnym i istniało zagrożenie ich życia - mówił prokurator. Zwierzęta były bardzo zaniedbane - wynika także z kontroli przeprowadzonej przez służby Powiatowego Inspektoratu Weterynarii. - Psy były pokryte odchodami, kleiły się od moczu, większość miała zmiany na skórze oraz w obrębie uszu, oznaki stanu zapalnego, przerośnięte pazury. W mieszkaniu odnaleziono 24 klatki, służące do przetrzymywania zwierząt. Część z psów kobieta wyniosła do niezamieszkałego lokalu zlokalizowanego nad jej mieszkaniem. Odnalezione tam zwierzęta nie miały dostępu do wody i do jedzenia - mówił rzecznik. Hodowla oferowała na sprzedaż szczenięta Okazało się, że właścicielka zwierząt była oficjalnie zarejestrowanym hodowcą. - Z aktualnych ustaleń wynika, że zlikwidowana hodowla oferowała do sprzedaży szczenięta - powiedział prokurator Kopania. Inspektor ds. kontroli dobrostanu zwierząt przeprowadzał kontrolę w hodowli w 2016 roku. Nie wykazano wówczas żadnych nieprawidłowości - poinformował Bartłomiej Juszczak, rzecznik prasowy Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Psa Rasowego Kennel Club. Bił kota i nosił go w reklamówce. Grozi mu 5 lat więzienia - Kennel Club nigdy nie wiedział, że tak wiele psów znajduje się w tym mieszkaniu - wykazywano znacznie mniejszą liczbę. Poza tym nie otrzymaliśmy nigdy żadnych sygnałów od sąsiadów czy osób, które kupowały szczenięta w tej hodowli, że są jakiekolwiek nieprawidłowości. Dokumentacja weterynaryjna nigdy nie budziła zastrzeżeń co do stanu zdrowia i utrzymania tych psów, jednak będziemy jeszcze ją sprawdzać. Hodowla została zawieszona - zaznaczył. Na podstawie Ustawy o Ochronie Zwierząt psy zostały odebrane i będą umieszczone w wielu różnych placówkach. - Zastanawia fakt, że hodowla zarejestrowana była pod tym adresem, natomiast nabywcy psów z pewnością musieli odbierać je w innym miejscu - dodał Juszczak. Postępowanie dotyczące znęcania się nad zwierzętami nadzoruje Prokuratura Rejonowa Łódź - Górna. Czyn ten zagrożony jest karą do lat trzech więzienia. Czytaj też: Ważna wiadomość dla rolników. Chodzi o setki milionów złotych