Jak powiedział rzecznik łódzkiej prokuratury Krzysztof Kopania, sąd podzielił argumentację śledczych, że 34-latek podjął już próby utrudniania postępowania i nadal istnieje obawa matactwa z jego strony. Za paserstwo Mariuszowi R. grozi kara do pięciu lat więzienia. Mężczyzna został zatrzymany we wtorek po tym, jak stawił się w zakładzie karnym, skąd wyszedł w miniony piątek na przepustkę. 34-latek był już wielokrotnie karany za kradzieże i włamania. Według śledczych to on prowadził kradzione bmw, które ścigali policjanci. Porzucony i spalony samochód znaleziono w okolicach Tomaszowa Mazowieckiego. bmw o wartości ok. 7 tys. zł zostało skradzione w Łodzi w czerwcu 2012 roku. Mariusz R. usłyszał zarzut paserstwa, bowiem podejmował próby jego legalizacji. Podczas przesłuchania nie przyznał się do zarzucanego czynu i odmówił składania wyjaśnień. Na razie mężczyzna nie został przesłuchany w śledztwie dotyczącym tragicznego wypadku, które prowadzi Prokuratura Łódź-Polesie. Według śledczych obecnie nie ma dowodów, które pozwoliłyby na przedstawienie mu zarzutów popełnienia przestępstwa w tej sprawie. - 34-latek zostanie przesłuchany w tym śledztwie, ale dopiero po sprecyzowaniu jego roli procesowej - zapowiedział rzecznik prokuratury. Według śledczych z całą pewnością w tej sprawie można mówić o wykroczeniach polegających m.in. na niezatrzymaniu się do kontroli i złamaniu przepisów ruchu drogowego podczas pościgu. Do zderzenia radiowozu i mazdy doszło w nocy z piątku na sobotę na skrzyżowaniu ulic Kilińskiego i Tymienieckiego w Łodzi. Policjanci znaleźli się w tym miejscu po kilkuminutowym pościgu za bmw, które wcześniej próbowali zatrzymać. Na skrzyżowaniu policyjny opel astra zderzył się z mazdą, która miała pierwszeństwo przejazdu. W wypadku zginął 41-letni kierowca mazdy, a dwaj funkcjonariusze w wieku 29 i 35 lat w stanie ciężkim trafili do szpitala. Prokuratura przesłuchała część świadków wypadku, zabezpieczony i analizowany jest monitoring z całej trasy pościgu oraz zapisy łączności pomiędzy policyjnym radiowozem a stanowiskiem dowodzenia. Z relacji świadków wynika, że jako pierwsze przejechało skrzyżowanie bmw, zaraz za nim znajdował się radiowóz policyjny. Świadkowie oceniają, że mazda poruszała się z prędkością ok. 60 km/h. Śledztwo ma też wykazać, czy kierowca mazdy mógł słyszeć sygnał dźwiękowy radiowozu, bo jest to teren silnie zurbanizowany. Prokuratura na razie nie wypowiada się, co do wniosków w sprawie odpowiedzialności za wypadek.