Według lekarzy stan rannego chłopca jest stabilny i jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Sąd aresztował 34-latka z uwagi na obawę matactwa i grożącą mu surową karę - poinformował rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej Krzysztof Kopania. Według policji w piaskownicy przy ul. Armii Krajowej w Łodzi między dwoma chłopcami doszło do kłótni. Jak ustalono 11-latek uderzył swojego 10-letniego kolegę w twarz. Chłopiec poskarżył się ojcu, a ten uderzył 11-letnie dziecko kijem w głowę. Chłopiec stracił przytomność. Pogotowie przewiozło go do szpitala. Mężczyzna uciekł, ale policjanci szybko go zatrzymali. Policyjny pies odnalazł też kij, który sprawca porzucił. Dariusz M. był trzeźwy. Prokuratura przedstawiła mu zarzut usiłowania zabójstwa z zamiarem ewentualnym. Według śledczych o takiej kwalifikacji prawnej czynu zadecydował sposób działania podejrzanego. Przede wszystkim siła i miejsce uderzenia oraz stwierdzone u dziecka bardzo rozległe uszkodzenia głowy. - Wszystko to dało podstawy to stwierdzenia, że podejrzany mógł przewidzieć możliwość skutków w postaci śmierci dziecka - powiedział Kopania. Podejrzany nie przyznaje się do winy; w prokuraturze utrzymywał, że uderzył dziecko przypadkowo. Grozi mu kara nawet dożywotniego więzienia. 34-latek jest doskonale znany policji i w przeszłości był wielokrotnie notowany.