Zatrzymani działali jak jedna wielka "spółka", która opierała się na 2 członach: szefach Wifamy-Prexera i pozostałych osobach, powiązanych z nimi rodzinnie i towarzysko, a prowadzących własne firmy. Zarząd przedsiębiorstwa podpisywał z tymi firmami fikcyjne umowy, np. na naprawę maszyn i przekazywał je do urzędu wojewódzkiego. Na podstawie przesłanych dokumentów, urząd wypłacał dotacje, mające iść na zabezpieczenie obronne kraju. Na trop "kantu" wpadł urząd skarbowy. Prokuratura cały czas przesłuchuje wszystkich zatrzymanych. Niektórym przedstawiono już zarzuty m.in. wyłudzeń na szkodę Skarbu Państwa i wystawiania fałszywych dokumentów.