47-letnia kobieta zmarła po przetoczeniu jej złej grupy krwi. Prokuratura zarzuciła laborantce, że źle wykonała próbę zgodności krwi, a lekarce, że nie sprawdziła dokładnie wyniku badania i zdecydowała o podaniu krwi. Sąd nie miał najmniejszej wątpliwości co do winy kobiet. A przemawiał za tym jeden, oczywisty argument. - Błąd doprowadził do śmierci pacjentki. To najważniejsza okoliczność obciążająca - tak wyrok uzasadniała sędzia Marzanna Malinowska, przewodnicząca składu sędziowskiego. Sędzia zarzuciła oskarżonym kobietom niedbałość i niechlujstwo. - Sąd po przeczytaniu procedury przetaczania krwi wiedziałby, jak to zrobić, a pracownice z ponad 20-letnim stażem popełniły klasyczne błędy - grzmiała przewodnicząca składu sędziowskiego. Laborantka przystąpiła do próby krzyżowej bez skierowania, a lekarka nie sprawdziła dokładnie wyników badań krwi pacjentki. Oskarżone nie czują się winne. Mówiły, że postąpiły zgodnie z przyjętymi regułami. - Tak robią wszyscy - stwierdziły. - Ale każdy odpowiada tylko za swoje czyny - ripostowała sędzia Malinowska. - Inaczej kierowca, który jechał z prędkością 100 km/h i spowodował wypadek, też mógłby powiedzieć, że nic się nie stało, bo tak postępują wszyscy. Sąd nie przychylił się do wniosku prokuratury o 5-letni zakaz wykonywania zawodu przez oskarżone. Daria Grunt