Pijani ludzie załatwiają się na klatkach schodowych i w bramach kamienic. Czy brak w tych okolicach publicznej toalety jest jakimkolwiek usprawiedliwieniem? Ostatnio na Rynku Trybunalskim lub w jego okolicach odbyły się takie imprezy, jak: symultana szachowa z mistrzem Aleksandrem Pliszkiewiczem, Lato z Radiem Łódź, koncerty kapel podwórkowych, Święto Czekolady oraz wieczór poetycki Salome. Co działo się tuż po nich? Skąd te protesty? - Mamy wiele sygnałów od tych, którzy cieszą się, że wreszcie w tym rejonie coś pozytywnego się dzieje. Do Urzędu Miasta dotarł tylko jeden protest: od mieszkańców ulic Sieradzkiej i Rycerskiej. Każdy taki głos traktujemy poważnie, ale w tym przypadku, na blisko trzydzieści podpisów, jedna trzecia osób - jak sprawdziliśmy w Referacie Ewidencji Ludności - nie jest tam zameldowana na stałe. Czy taki głos można w pełni uznać za wiarygodny? - pyta rzecznik prezydenta Błażej Torański. - Informacje o traktowaniu klatek schodowych, jak by były latrynami, dotarły do nas po jednej z imprez organizowanych przez prywatny pub. Organizator ma obowiązek zapewnienia nie tylko spokoju mieszkańców po godz. 22:00, ale i czystości - dodaje rzecznik. - Urząd Miasta nie był organizatorem imprezy. To oczywiste, że potępiamy zarówno zakłócanie spokoju, jak i zwyczajny brak kultury. Od zwalczania tych zjawisk jest policja i służby porządkowe, a od zapobiegania im - organizatorzy. Mieszkańcy mają prawo do spokojnego snu i czystych klatek schodowych. Na Rynku toalety są w lokalach: w pubach i restauracjach. Zabezpieczenie zaplecza higieniczno-sanitarnego podczas trwania imprezy leży w gestii jej organizatora. Najbliższy szalet miejski jest na placu Niepodległości. Charakter Starego Miasta wyklucza zlokalizowanie tam na stałe TOI-TOI, ale - jeśli mieszkańcy tego oczekują - rozważymy możliwość postawienia tam stylizowanej na zabytkową kabiny WC, jakie masowo stoją w staromiejskich rejonach europejskich miast. Coś jest nie tak Lokatorzy kamienic niejednoznacznie wypowiadają się o imprezach organizowanych na Starym Mieście. -Troszkę nam to wszystko przeszkadza. Przede wszystkim dlatego, że jest po prostu za głośno - mówi ponad osiemdziesięcioletnia mieszkanka ulicy Rycerskiej. - Czy ludzie załatwiają swoje potrzeby fizjologiczne wewnątrz budynków, na klatkach schodowych? - Osobiście nie byłam tego świadkiem. U nas, co zresztą widać, nie jest tak tragicznie - pokazuje na ściany pani Basia*. Nie podpisywałam żadnego protestu. Młoda już nie jestem, ale tak szczerze mogę powiedzieć, że da się to przeżyć. Coś się tutaj dzieje. To Stare Miasto by tutaj niedługo wymarło. Wydaje mi się, że najbardziej te imprezy przeszkadzają tym, którzy chodzą wcześniej spać, a jak się później przebudzą, to i się denerwują - dodaje. - Ja również niczego nie podpisywałam, ale wiem, że sąsiedzi sprzeciwili się tym imprezom - mówi pani Maria*. Jest hałas i tego nie da się ukryć. Ta ostatnia impreza nieco się przedłużyła. A z tym oddawaniem moczu to niestety prawda. Dobrze by było, żeby ludzie w niej uczestniczący potrafili się kulturalnie zachować. Brak szaletów nikogo nie usprawiedliwia. - Mieszkam tutaj i chciałbym mieć w swoim domu trochę spokoju - mówi pan Sławomir* z ulicy Sieradzkiej. - Pijani mieszkańcy, wulgarne zachowanie i głośna muzyka niestety mi to uniemożliwiają. Jeżeli nie da się nic zrobić, to trudno. Podobno Starówka musi tętnić życiem - dodaje ironicznie. - Niech jednak uczestnicy i organizatorzy pomyślą o okolicznych mieszkańcach. Ci pierwsi niech się zachowują kulturalnie, a ci drudzy niech im to umożliwią lub pomogą przywołać do porządku w razie "słabej pamięci". Błażej Torański zapewnia, że opinie w sprawie imprez są podzielone. - Występuje tam klasyczny konflikt racji. Także konflikt pokoleniowy. Oczywiście dotyczy on gustów. Młodzi ludzie wolą słuchać heavy metalu, starsi kapel podwórkowych. Ale o gustach się nie dyskutuje. Na temat imprez licznie wypowiedziało się również forum epiotrkow.pl. "York przyjazny miastu" stwierdza: - Rynek powinien żyć i przynosić korzyści. Wreszcie nie musimy się wstydzić przed gośćmi z innych miast, a więcej, nasza Starówka dorównuje a nawet wyprzedza niektóre ze słynnych Starówek. Więc protesty tego typu mijają się z celem. - Faktem jest, że przy dalszych pracach remontowych trzeba serio pomyśleć o porządnej toalecie publicznej w pobliżu Rynku. Szczególnie jak się ma zamiar promować miasto na zewnątrz - dodaje "Piotr". "Mieszkaniec Starego Miasta" uważa, że WC było dostępne w lokalu, więc można było z niego skorzystać. - Bramy i klatki służą za "odlewnie", bo nasza kochana młodzież zawsze ma wakacje i musi się zabawić kosztem mieszkańców Starówki, którzy po takiej głośnej imprezie do rana nie mogą zasnąć - dodaje. - Trzeba się cieszyć, że w końcu coś zaczęło się na Starówce dziać i niech dzieje się nadal. Inną sprawą jest kultura osobista niektórych i tutaj przydałyby się przy takich okazjach wzmożone kontrole np. Straży Miejskiej, ochrony imprezy - zaznacza "Motyl". - Nie chodzi o młode czy starsze pokolenie, a o zdrowy rozsądek. Protest byłby słuszny tak samo, gdyby grali fugi Bacha. Dla kogoś, kto chce normalnie spać w swoim domu - Chopin o 2 w nocy to też hałas! Głośna nocna impreza naprawdę nie jest pomysłem na ciasne i akustyczne uliczki. Brak toalet - żałosne, że ten tzw. "wstydliwy temat" pojawia się przy każdej okazji. "Obstawa" takich imprez przez miejskie służby porządkowe lub wynajętą firmę jest, jak się okazuje, konieczna. Trudno, jeśli brak kultury osobistej, trzeba czuwać nad porządkiem - pisze "B.". Inni podpowiadają: "zbudujcie toalety - a wtedy mieszkańcy kamienic nie będą protestować". Postawią szalet? W Piotrkowie Trybunalskim są trzy szalety miejskie: w Parku im. Jana Pawła II; przy pl. Niepodległości; oraz przy ul. POW. Roczny koszt utrzymania to 30 tys. zł. Dodatkowo siedem przenośnych kabin sanitarnych TOI-TOI zlokalizowanych jest przy: ul. Słowackiego, Żwirki - Roosevelta, Wierzeje, Rakowskiej, Dmowskiego (krańcówki autobusowe), na parkingu przy ul. Cmentarnej oraz na terenie targowiska przy ul. Bawełnianej. - Wszystkie przenośne kabiny zlokalizowane zostały tam na wniosek mieszkańców, dzięki ich postulatom. Obecnie nie docierają do nas sygnały o konieczności zabezpieczenia dodatkowych kabin. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby mieszkańcy innych rejonów miasta zwrócili się do nas z podobnym postulatem. Miesięczny koszt utrzymania siedmiu kabin TOI-TOI wynosi niecałe dwa tysiące złotych. Koszty jednorazowego wynajęcia kabiny, mogą być inne niż koszty rocznej umowy - informuje rzecznik prezydenta. Swoją drogą ciekawe, jaka liczba publicznych ubikacji rozwiązałaby problem siusiania "po kątach". I czy w ogóle by rozwiązała? Janusz Kaczmarek * Imiona lokatorów zostały zmienione.