Punktów z wietnamsko-chińskim jedzeniem jest w całej Łodzi mnóstwo. Kiedyś królowały jedynie w centrum, teraz praktycznie w każdym osiedlu, można schrupać sajgonki czy kurczaka gonbao. Ale nie chodzi o przygotowujących orientalne fast foody, a o naprawdę fachowych kucharzy z zagranicy. Jak dla przyjaciół Jorge Jodar z hiszpańskiej Malagi do restauracji Costa del Mar w Manufakturze trafił przez przypadek. Piotr Grąbkowski, współwłaściciel lokalu i jednocześnie muzyk Blue Cafe, w jednym z łódzkich przedszkoli czytał dzieciom bajki. Wśród lektorów był również hiszpański student Thomas Jodar. Tak od słowa do słowa panowie dogadali się, że brat Thomasa jest zawodowym kucharzem i może rozpocząć pichcenie w Polsce. 31-latek gotuje od 17. roku życia. Pochodzi zresztą z rodziny o kulinarnych tradycjach. Dla przykładu - jego babcia jest szefową kuchni w czterogwiazdkowym hotelu w Granadzie. - Jorge uwielbia gotować i dzielić się pasją z innymi. Całkowicie zmienił menu w restauracji - mówi Piotr Grąbkowski. - Tak skomponowałem kartę dań, jakbym gotował w domu dla przyjaciół - dodaje skromnie senior Jodar. Ale "kucharzenie dla przyjaciół" wymusiło na szefostwie restauracji dostawy hiszpańskich wiktuałów, choćby ryżu i przypraw. Za to paella i tortille smakują wyśmienicie. Podobnie jak inne specjalności Jorge: gambas a la Plancha, czyli szaszłyk z krewetek królewskich, i tapasy - przekąski np. z kalmarów zawijanych z kiełbaskami, zapiekanych bagietek, papryki, specjalnie przyrządzanych warzyw. To nasza kuchnia! Rodzinny tandem z Serbii gotuje w restauracji Montenegro. Bałkańskie potrawy tworzą ojciec i syn - Michalo i Petar Brajković. - Dlaczego ich zatrudniłem - zastanawia się Dragan Popović, właściciel restauracji, jednocześnie menedżer piłkarski z licencją FIFA. - Przecież to inna kuchnia, inne produkty, sposoby przyrządzania i przyprawiania. Polski kucharz musiałby się tego długo uczyć. Szczególnie, że bałkańska kuchnia to przede wszystkim mało popularne w Polsce jagnięcina i cielęcina. Kiedy trzeba pikantne, kiedy indziej - łagodniejsze. Niemniej ciebabcici, pleskavica, szaszłyki i karczek wędzony na drewnie bukowym są pyszne. A wszystko to dzieło panów Brajković, którzy w Montenegro nie przygotowują chyba tylko jednego - genialnej rakii dla pełnoletnich gości... Obiad mistrzów Ale chyba najsłynniejszym łódzkim kucharzem jest Bruno Schneider z francuskiej restauracji l'Ecru, również w Manufakturze. To jeden z najbardziej wykwintnych, a co za tym idzie - najdroższych lokali w Polsce. Dość powiedzieć, że sama tylko przystawka może kosztować ponad 100 złotych, a niektóre wina - nawet więcej niż 10 tys. Jednak w restauracjach klasy l'Ecru płaci się także za kameralny wystrój w kolorze - jakżeby inaczej - ecru, wysokiej jakości obsługę, nakrycie stołów i zastawę, produkty sprowadzane z Francji... No i za niebagatelne umiejętności kucharza. Bruno Schneider praktykował u największych francuskich mistrzów kuchni, m.in. Jeana Marca Tacheta (niegdyś również związanego z l'Ecru). - Gotowanie to pasja - podkreśla mistrz. I wyczarowuje kulinarne cudeńka z trufli, ryb, mięs i kaczych wątróbek, czyli foie gras. A klienci - za niemałe pieniądze - dostają m.in. zupę z żabich udek i pietruszki, pierożki z burgundzkich ślimaków, okonia w bekonowej skórce, czy duszoną grasicę cielęcą... Hiszpan, Serbowie i Francuz to niejedyni mistrzowie kuchni, którzy pracują w naszym mieście. Jedzenie dla mieszkańców i gości Łodzi przygotowują także Arabowie, Wietnamczycy, Grek, Turcy, Egipcjanie, a nawet Niemiec i Litwinka. Dla poszerzenia kulinarnych horyzontów kucharzy paru nacji jeszcze u nas brakuje. Ślinka cieknie na myśl o oryginalnych potrawach tajskich, filipińskich czy marokańskich. A przydaliby się bardzo. Nie tylko smakoszom... Michał Bogusiak