Władze Łodzi będą stosować metodę marchewki i kija. Najpierw będą zachęcać rodziców, żeby sami przepisali przedszkolaki do oddziałów przedszkolnych w szkołach - jeśli to nie poskutkuje, to będą wydawać nakaz administracyjny. - Rodzice nie poślą dobrowolnie dzieci do oddziałów przedszkolnych, bo gdyby mieli taki zamiar, to zrobiliby to przy pierwszym naborze. Mamy obowiązek zapewnienia edukacji dzieciom 6-letnim, ale nikt nie powiedział, że te dzieci muszą chodzić do przedszkoli - tłumaczył wiceprezydent Krzysztof Piątkowski na konferencji. Rodzice zapowiadają protesty Takie uzasadnienie jest równoznaczne z tym, że 6-latki miasto wyśle do oddziałów przedszkolnych przy szkołach, bo tam po pierwszym naborze jest wolnych około 700 miejsc. Rodzice są zbulwersowani pomysłem i już zapowiadają protesty. - Słyszałam, że rodzice mają protestować - powiedziała reporterce RMF FM matka 6-latki. - To chyba jakieś nieporozumienie - mówi inna kobieta. - Przecież to jest działanie siłą i zastraszanie rodziców. Chyba i tak nikt nie będzie się pisał na takie postawienie sprawy - dodaje. Jeszcze inna matka mówi kategorycznie: Decyzję o wysłaniu dziecka do oddziału przedszkolnego przy szkole powinni podejmować rodzice. Kobieta, która ma 6-letniego syna, przyznaje, że decyzja władz Łodzi jest bulwersująca. - Dzieciom w ten sposób skraca się dzieciństwo. Gdy dziecko idzie do szkoły, to wchodzi w bardziej dorosły świat, a dzieciństwa i tak maluchy mają za mało. O tym, czy władze Łodzi wprowadzą decyzję administracyjną, która przydzieli dzieci do poszczególnych oddziałów przedszkolnych przy szkołach, będzie wiadomo po drugim naborze do przedszkoli. Ten zaczyna się 14 maja.