3 maja na stole operacyjnym zmarł tam 57-letni Mirosław Blejzyk. Mężczyzna trafił do szpitala z silnym bólem brzucha. Podczas badań nie był obecny lekarz radiolog, gdyż w weekendy i noce pełnił dyżur telefoniczny z domu. Na skutek braku precyzyjnej diagnozy chirurg musiał przeprowadzić laparotomię zwiadowczą, czyli "operacyjnie" zajrzeć do ciała, by na własne oczy ocenić przyczynę dolegliwości. Okazało się, że pacjent cierpiał na pęknięty tętniak aorty brzusznej. W takim przypadku otwarcie jamy brzusznej praktycznie przekreśla szanse na przeżycie pacjenta.Organizację pracy w szpitalu im. Jonschera badał również Narodowy Fundusz Zdrowia. Wyniki kontroli niedługo zostaną wysłane do wiadomości dyrekcji łódzkiego szpitala. Najprawdopodobniej fundusz nałoży na placówkę karę finansową. Według umowy podpisanej ze szpitalem może to być od 1 do 3 procent wysokości kontraktu.