Blok jest ocieplony i pomalowany, teren wokół jest zadbany, chodniki wyłożone kostką brukową, w każdej klatce nowe drzwi, domofony... Kolejny krok - to ogrodzenie terenu wokół bloku. I tutaj zaczynają się przysłowiowe schody - według miejskich urzędników, ogrodzenie bloku wraz z przylegającą drogą może stwarzać różne zagrożenia. "Pawlak, podejdź no do płota" - być może tak jak bohaterowie znanej komedii "Sami swoi" będą się do siebie zwracać już niedługo mieszkańcy tych bloków. Własność czy też nie? Spór o ogrodzenie wokół jednego z bloków staje się coraz gorętszy. Bardzo szybko pojawiły się wokół niego słupki, a potem na słupkach - siatka ogrodzeniowa. I pewnie nie byłoby żadnych protestów, gdyby siatka nie sięgała tam, gdzie sięga. A sięga od chodnika przy ulicy Leszka Czarnego aż do ogrodzenia Ośrodka Szkolno-Wychowawczego z drugiej strony - i w ten sposób odcina znajdującą się tam drogę osiedlową. Chociaż mieszkańcy "Czternastki" uważają, że żadnej drogi tam nie ma, a teren należy do nich. - Nasz teren sięga do siatki - powiedział Gazecie Januariusz Dyła, zarządca bloku, który kierował pracami przy stawianiu ogrodzenia. - Na żadnym planie nie ma w tym miejscu drogi. Poza tym to my jesteśmy właścicielami tego terenu i płacimy za niego, a ktoś sobie jeździ po naszym placu. Teren prywatny - to teren prywatny - dodaje. Jak mówi zarządca bloku numer 14, na razie nie zamierza zakładać tam bram, jednak na siatce zawisną tabliczki z napisem "Teren prywatny" i "Zakaz przejazdu" oraz "Nie dotyczy mieszkańców". - Ta droga nie jest w ogóle remontowana, a jeżdżą tu nie tylko auta osobowe, ale i ciężarowe - mówi Januariusz Dyła. - To nie jest bezpieczne. Jeśli tabliczki nie wystarczą, to założę bramę od strony "Szesnastki", a klucz dostanie PGK, żeby mogło odbierać śmieci. Robię tylko to, co mogę zrobić - uważa zarządca, dodając, że wspólnota mieszkaniowa ma na wszystko stosowne pozwolenia. Miasto ma inne zdanie Miejscy urzędnicy są zdecydowanie przeciwnego zdania i twierdzą, że zamknięcie drogi przez wspólnotę w ogóle nie wchodzi w grę. - Mieszkańcy tego bloku są właścicielami tylko swoich mieszkań - wyjaśnia Albert Traczyk, naczelnik Wydziału Geodezji Urzędu Miasta. - Nie są natomiast właścicielami gruntu. Jest to współwłasność, którą mieszkańcy mają w użytkowaniu wieczystym. Użytkowanie to, jeśli używa się niezgodnie z przeznaczeniem, może zostać cofnięte - zapowiada. Naczelnik pokazuje plany osiedla i wskazuje na istniejącą na nim wzdłuż bloków drogę pożarową. - Droga osiedlowa jest na planie, a Plan Zagospodarowania Przestrzennego Miasta musiał uwzględniać zabezpieczenie przeciwpożarowe. W mojej ocenie nie wolno było zamknąć tej drogi - dodaje. Albert Traczyk mówi też, że wspólnota w październiku 2006 roku zwracała się do Urzędu Miasta z wnioskiem o wydanie opinii na wykonanie ogrodzenia wokół bloku. Odpowiedź Urzędu z grudnia była negatywna, ponieważ "na osiedlu Tysiąclecia nie przewidziano takiej formy". - Więcej wspólnota nie występowała w tej sprawie do miasta, a skoro nie ma opinii miasta, to zachodzi tutaj naruszenie prawa budowlanego - mówi naczelnik miejskiej geodezji. Będą kontrole W ciągu najbliższych kilku dni mieszkańcy "Czternastki" mogą spodziewać się kilku kontroli. Wydaje się, że ta najważniejsza odbędzie się dzisiaj, czyli w czwartek 23 kwietnia. Ogrodzenie będzie podczas wizji lokalnej oglądał powiatowy inspektor nadzoru budowlanego. A będzie to robił na wniosek Urzędu Miasta, który skierował do niego pismo w sprawie "realizacji samowoli budowlanej", jaką zdaniem urzędników jest ogrodzenie. Wcześniej Urząd skierował do Starostwa Powiatowego wniosek o rozwiązanie ze wspólnotą użytkowania wieczystego w związku z naruszeniem zasad współżycia społecznego i użytkowanie niezgodne z celem. Ponadto prezydent Anna Milczanowska skierowała do radomszczańskiej straży pożarnej i policji pisma z informacją, że zbudowane ogrodzenie może stanowić zagrożenie dla życia, zdrowia i mienia mieszkańców nie tylko bloku numer 14, ale także okolicznych. - O życiu, jak widać na ostatnich przykładach, decydują czasem sekundy - dodaje na koniec Albert Traczyk. - A to, że straż będzie miała klucz do bramy, niczego nie załatwia. Kto w momencie zagrożenia będzie szukał tego klucza? A gdyby tak nagle wszyscy zaczęli zakładać bramy? - To, co mówi ten pan z Wydziału Geodezji, to głupoty - nie owija w bawełnę Januariusz Dyła. - Wysyłałem pisma do straży w sprawie ogrodzenia i nie było żadnych zastrzeżeń. Poza tym zbuduję im utwardzoną drogę wzdłuż bloku i będą musieli mi pozwolić na ogrodzenie - dodaje. Co mówią ludzie... A co o ogrodzeniu mówią zwykli mieszkańcy? Ci z "Czternastki" uważają, że mają do niego prawo. I dodają, że chcą czuć się bezpieczni, a to co czasem dzieje się na drodze osiedlowej, na pewno takie nie jest. Pędzące z dużą prędkością auta zagrażają dzieciom. Teraz nie będzie to już możliwe. Poza tym mieszkańcy zamierzają na swoim terenie wybudować dla dzieci plac zabaw z prawdziwego zdarzenia. Mieszkańcy sąsiednich bloków są w większości zgodni: niech się grodzą, jeśli chcą, ale niech nie zamykają wspólnej drogi. A skoro oni chcą się odgrodzić od przestrzeni publicznej, to przestrzeń publiczna odgrodzi się od nich. - Postawi się bramy przy "Dwunastce" i przy "Szesnastce", a oni niech na ten swój teren fruwają helikopterem - słyszymy w rozmowach. Jak zakończy się ten sąsiedzki konflikt, czas pokaże. Janusz Kucharski