W moim rodzinnym mieście trwa modernizacja dróg. O ile taki stan rzeczy nie przeszkadza mieszkańcom w czasie wakacji, tak można sobie wyobrazić co dzieje się w godzinach szczytu w czasie roku szkolnego. Ponieważ, jak wielu Łodzian, jestem aktywną osobą pracującą, stosunkowo mało mobilną, korzystam z publicznych środków transportu MPK. A przynajmniej próbuję... Jak zauważyłam, jeden z autobusów, który odjeżdża z mojego przystanku ostatnio regularnie się opóźniał. Na początku winę za to spóźnienie zrzucałam na pogodę (wszystko zaczęło się zimą). Przestałam, gdy okazało się, że inni znajomi, korzystający z tej samej linii (w obu kierunkach), mają podobne doświadczenia. Na nic zdały się telefony do biura obsługi, do biura skarg itp. - nic się w tej sprawie nie zmieniło. Niczemu winni konsultanci odbierali urywające się telefony i nie nadążali z odbieraniem kolejnych zgłoszeń. Rozkład jazdy feralnej linii "wpierw" przewidywał odjazdy autobusów co 15 - 20 minut. Bez względu na godzinę, o której przyszłam akurat mój autobus nie przyjeżdzał (łatwo policzyć, że czekałam średnio 30 minut). Do miejsca przeznaczenia, jadąc pojazdem, mam ok. 10 minut, a piechotą 40. Zatem za każdym razem zadawałam sobie pytanie: czekać czy nie czekać? A nuż przyjedzie kiedy będę w połowie drogi i będzie mi przykro, gdy będzie mnie mijał na drodze. Gorzej, jeśli poczekam, a kolejny też nie przyjedzie (takie tam dywagacje na temat "kiedy tak naprawdę muszę wziąć tę taksówkę"). Ku mojemu "zaskoczeniu" kilka dni temu wszystko uległo "zmianie". Teraz na rozkładzie jazdy obok informacji o zakazie palenia w obrębie przystanków, pojawiła się również notka o tym, że średnia częstotliwość przyjazdu autobusów to 15 - 20 minut i jest to spowodowane utrudnieniami w ruchu, czego przyczyną są modernizacje ulic. Oprócz zaskakującej spostrzegawczości osób, które umieściły informację o średnim czasie, zadziwiła mnie ta druga część informacji. Teoretycznie nie byłoby nic w niej dziwnego, gdyby nie fakt, że przystanek, z którego codziennie odjeżdżam, jest trzecim od pętli autobusowej, która to mieści się na peryferiach miasta. Jak nie trudno się domyślić, nie ma tu żadnych robót drogowych, które dotyczą centrum. OK, zrozumiałabym, gdyby autobusy nie dojeżdżały już z centrum do pętli przez te roboty i korki z tym związane, ale stojąc na przystanku z żalem obserwuję jak przejeżdżają kolejne, w przeciwną stronę. Sprawa może wydawać się błaha, ale nie dla przeciętnego mieszkańca miasta. Cały problem polega na tym, że autobus, o którym piszę, łączy trzy dzielnice miasta i jest jednym z głównych środków transportu do pracy dla mieszkańców tych dzielnic. Organizatorzy ruchu myślą, że jeśli napiszą informację opóźnieniach na rozkładach jazdy, uspokoją pasażerów. Może tego typu notka zadziałałaby, gdyby udzielała nowych i prawdziwych informacji. Taki bełkot niestety nie działa jako wytłumaczenie dla pracodawców, chyba Zarządu MPK. Autor: KaTe