Krótko trwała radość pasażerów, którzy liczyli, że będą jeździć nowoczesnymi i wygodnymi pociągami na trasie Łódź-Warszawa. ED-74 został zaprojektowany i wykonany przez Pojazdy Szynowe PESA Bydgoszcz SA. Ciasno i niewygodnie Już po kilku dniach okazało się, że najnowocześniejsze pociągi w Polsce są niewygodne i wymagają modernizacji. Powtarzające się skargi pasażerów wymusiły na spółce PKP Przewozy Regionalne modernizację nowiuśkich składów, z których jeden kosztuje 15,5 miliona złotych. - Podróż nimi miała trwać nie dłużej niż godzinę. Obecnie na odcinku Łódź-Warszawa trwa remont torowiska i trzeba jechać znacznie dłużej. Dlatego pasażerowie narzekają na niewygodne fotele. To nie nasza wina. Wszystko wykonaliśmy zgodnie z zamówieniem. Za wszystkie poprawki zapłaci więc PKP. Nie mogę zdradzić, ile - mówi Michał Żurowski z PESA. - Cena zaproponowana w przetargu przez Pojazdy Szynowe PESA była prawie o połowę niższa od oferowanych przez zagranicznych dostawców. Dzięki tym oszczędnościom zdecydowaliśmy się na zamówienie następnych trzech takich pojazdów - argumentuje Łukasz Kurpiewski, rzecznik PKP. Duma się psuje Do bydgoskiej firmy już wróciły dwa pociągi. Do końca wyjadą z niej cztery zmodernizowane składy. Później trafią tu kolejne. Poprawki polegają na odsunięciu od siebie foteli. Przez to zmniejszy się liczba miejsc siedzących, ale zaledwie o cztery. Żeby było wygodniej zamontowane zostaną podłokietniki. Zwróciliśmy się do przedstawicieli PKP z pytaniem. Ile będzie kosztowała modernizacja i kto za to odpowiada. - Obowiązuje nas tajemnica handlowa - odpisał nam rzecznik Kurpiewski. Z tymi pojazdami od początku były problemy. Przypomnijmy, że pod koniec sierpnia ubiegłego roku najnowocześniejszy pociąg w Polsce ED-74 Bydgostia przyjechał na prezentację z Warszawy do Łodzi Fabrycznej. Przybyli nim oficjele z Polskich Kolei Państwowych i Ministerstwa Transportu. Niestety, duma PKP popsuła się w swojej dziewiczej podróży w okolicach Koluszek. Zacięły się schody i zgasły elektryczne wyświetlacze. Sytuacja powtórzyła się kilka dni później, kiedy pojazd zepsuł się w okolicach Skierniewic. Na blisko dwie godziny wysiadła elektronika. Otworzyły się wszystkie wejścia i zablokowały drzwi toalet. - Nie zapominajmy, że są to pojazdy niemal prototypowe i ulepszanie zastosowanych rozwiązań nie jest żadnym nadzwyczajnym działaniem. Niestety w tym przypadku nie mieliśmy kilku lat na prowadzenie testów, jak dzieje się to w innych kolejach europejskich - mówi Kurpiewski. Dariusz Gabryelski dariusz.gabryelski@echomiasta.pl