Całe miasto, a także praktycznie wszystkie przystanki PKS w powiecie - są "ozdobione" nazwą radomszczańskiego klubu piłkarskiego wykonaną sprayem. Dobrze, jeśli jest to tylko nazwa, często bowiem obok niej zdarzają się niewybredne przekleństwa. - To zwykli chuligani - mówią radomszczanie, którzy uważają, że pisanie sprayem po ścianach powinno być karane z całą surowością. - Niszczą nie tylko prywatne, często bardzo ładne elewacje, ale także urzędy, przystanki... Wszystko, obok czego przechodzą! Jak nazywać ich kibicami? Przecież to zwykli kibole, którym klub potrzebny jest jako pretekst do wywołania rozróby! - nie ukrywają złości na takie zachowanie. Jakub Mielczarek, prezes stowarzyszenia RKS 79, klubu, który gra w klasie A, chciałby, żeby kibicowanie ograniczało się do głośnego dopingu na meczu. - Ten doping jest naszym chłopakom bardzo potrzebny - powiedział Gazecie. - Co do wypisawania haseł na murach, to z takimi problemami borykają się wszystkie kluby w Polsce. Także RKS Radomsko, który grał jeden sezon w I lidze. I należy ten problem rozwiązać u samej góry. My wkładamy bardzo dużo serca w to, co robimy. Organizacja meczów u nas jest bez zarzutu, spotykamy się z kibicami, rozmawiamy. Nie na wszystko mamy jednak wpływ - nie ukrywa. O tym, że radomszczańscy sympatycy RKS-u to niekoniecznie prawdziwi kibice, świadczy fakt, że przez pół roku nie będzie im wolno jeździć ze swoją drużyną na mecze wyjazdowe. Jest to kara nałożona na nich za to, co stało się po meczu w Niechcicach, gdzie doszło do walk i sporych strat. - Kara nałożona na nas po meczu w Niechcicach jest jak najbardziej słuszna - mówi Jakub Mielczarek. - Jednak wina nie leży po naszej stronie. Informowaliśmy o naszym przyjeździe, było nas ponad 100 osób. Klub z Niechcic informował policję, tej jednak na meczu nie było. A po spotkaniu miejscowi obrzucili nasz autobus kamieniami i nasi kibice zachowali się rzeczywiście nieodpowiedzialnie - dodaje. A wracając do napisów na murze, co grozi temu, kto napis wykonał? - Jest to uszkodzenie mienia - wyjaśnia Gazecie Aneta Komorowska, oficer prasowy KPP w Radomsku. - W zależności od wartości strat, które oszacuje właściciel, jeśli jest to powyżej 25 zł, jest to przestępstwo, a poniżej - wykroczenie. Jeżeli mamy informację o zniszczeniu, oczywiście podejmujemy działania. Często jednak właściciele domów czy budynków nam tego nie zgłaszają, wolą sami zamalować napisy. Musi być informacja, żebyśmy mogli coś zrobić - dodaje. Aneta Komorowska wyjaśnia, że skutecznym sposobem walki z tego typu wandalizmem jest miejski monitoring. To dzięki niemu zatrzymano kilku młodych mężczyzn, którzy idąc wieczorem przez centrum miasta, niszczyli kosze na śmieci, a na witrynach sklepowych pisali sprayem. jk