"Wymuszono na mnie reanimację, a ja nie potrafię" - powiedziała córka zmarłej kobiety stacji TVN. Oskarża ona lekarzy o to, że pogotowie jechało zbyt długo (według niej 20 minut). Kierownictwo łódzkiego pogotowia odpiera jednak te zarzuty. Argumentuje, że w sytuacji, gdy dojazd karetki do chorego jest utrudniony, dyspozytorka wyjaśnia bliskim - jeśli tego nie potrafią - jak udzielić pierwszej pomocy. Niestety - w tej konkretnej sytuacji nie udało się. Zdenerwowana córka nie była w stanie reanimować chorej matki, a gdy przybyło pogotowie, na pomoc było już za późno. Być może ten przypadek skłoni nas do tego, by zapisać się jak najszybciej na kurs udzielania pierwszej pomocy.