Tym samym sąd przychylił się do wniosku oskarżonego o dobrowolne poddanie się karze. Wyrok jest nieprawomocny. - 3 tys. złotych to zdecydowanie za mało, aby mogło to zniechęcić innych do "chrzczenia" paliwa - mówią reporterowi RMF łódzcy kierowcy. Takim osobom należy zabierać licencję albo kazać naprawić z 3 miliony silników. Posłuchaj: Sprawa "chrzczonego" paliwa wyszła na jaw, kiedy po zatankowaniu na feralnej stacji jednemu z kierowców auto odmówiło posłuszeństwa. Mężczyzna wezwał policję, która pobrała próbki z dystrybutora oraz z baku samochodu. Ekspertyza wykazała, że paliwo było fałszowane. Właściciel stacji próbował "udobruchać" kierowcę 2 tysiącami złotych. Ale bez skutku. Sprawą zajęła się prokuratura; oskarżyła właściciela stacji o to, że co najmniej 8 razy sprzedał w ubiegłym roku "chrzczone" paliwo.