Do zdarzenia doszło w listopadzie 2005 roku w jednym z mieszkań na osiedlu Chojny w Łodzi. Jego mieszkańcy zauważyli dym wydobywający się z jednego z mieszkań. Kiedy strażacy weszli do lokalu i ugasili tlącą się wykładzinę, okazało się, że w pokoju leżą zwłoki właścicielki mieszkania. Stwierdzono u niej liczne rany kłute brzucha i cięte twarzy. W sprawie zatrzymano kilka osób. Dwie z nich - R. i M. - zasiadły na ławie oskarżenia. Jak ustalono Artur R. i Michał M. umówili się, że wejdą pod jakimś pozorem do mieszkania kobiety, ogłuszą ją i okradną. Kiedy miało dojść do akcji M. pozostał na półpiętrze. Do mieszkania wszedł R. i zaatakował kobietę. Ta zaczęła się bronić. R. chwycił nóż i zadał jej kilkadziesiąt ciosów. Po tym zdarzeniu zawołał kolegę. M. zaczął przeglądać szafy, ale kiedy zauważył, że Artur R. chce zgwałcić kobietę uciekł z mieszkania. Nie przyjął też później części skradzionych rzeczy. R. zabrał z mieszkania m.in. 50 zł, trzy zegarki, aparat fotograficzny i breloczek wartości 2000 zł. Zdaniem sądu wina oskarżonego Artura R. nie budzi wątpliwości. Dopuścił się on zbrodni okrutnej, budzącej przerażenie. Nie tylko użył przemocy, ale zabił swoją ofiarę i ją zgwałcił. - To wystarczy za komentarz do sytuacji - powiedział sędzia. Przypomniał jednocześnie, że kilka tygodni przed zbrodnią oskarżony opuścił areszt. Ustalając wysokość kary, sąd wziął pod uwagę młody wiek oskarżonego w chwili popełnienia czynu. Odnosząc się do kary wymierzonej Michałowi M. sąd przyznał, iż oskarżony złożył szczegółowe zeznania, nie był karany, ma dobrą opinię, a także nie odniósł żadnych korzyści z napadu.