Ostatnio Prokuratura Apelacyjna z Wrocławia postawiła zarzuty w sprawie korupcji w polskiej piłce nożnej byłemu wiceprezesowi RKS Henrykowi B. oraz byłemu kierownikowi drużyny Jackowi K. Składali oni zeznania we Wrocławiu. Natomiast Jerzy S. ze względu na stan zdrowia nie mógł tam pojechać. Prokuratorzy przyjechali więc do Radomska. - W środę 1 lipca odbyły się czynności procesowe w mieszkaniu Jerzego S. - powiedział Gazecie prokurator Krzysztof Grzeszczak zajmujący się śledztwem, w którym zatrzymano już ponad 220 osób. - Złożył on obszerne wyjaśnienia. Postawiono mu kilkanaście zarzutów popełnienia czynów przestępczych w trakcie dwóch sezonów - 2003/2004 i 2004/2005. Chodzi o współuczestnictwo we wręczaniu korzyści majątkowych sędziom meczów piłkarskich w celu osiągnięcia korzystnego rezultatu spotkań - wyjaśnia. Jerzy S. nie przyznaje się do kupowania meczów. - Nie przyznaję się do tych zarzutów - mówi były działacz radomszczańskiego klubu. - Samo prowadzenie rozmów telefonicznych to jeszcze nie wręczanie łapówek. Nie zastosowano wobec mnie poręczenia majątkowego. Proszę zwrócić uwagę, że gdyby zarzuty były prawdziwe, to nie odstąpiono by, tylko mnie aresztowano. Kuriozalne jest na przykład to, że jeden przypadek dotyczy meczu, podczas którego byłem na pogrzebie - dodaje. W rozmowie były działacz RKS potwierdził też słowa Henryka B., który na łamach Gazety przyznał się do wręczenia łapówki sędziemu za mecz z ŁKS-em, który radomszczański klub i tak przegrał. Mieli jechać wtedy jednym samochodem do Łodzi. Dodał też, że w czasie gdy on był w klubie, zdarzyło się, że jeden z sędziów tydzień po meczu wręcz upominał się o łapówkę za korzystne sędziowanie. (jk)