Przytwierdzono ją do sufitu pracowni. Wisi tuż przy biurku nauczycielki. - Dzięki huśtawce młodzież nie będzie się stresować podczas odpowiedzi - tłumaczy Barbara Obrębska. - Kołysanie wycisza i uspokaja, a przeczytałam też, że stymuluje pracę mózgu. Nie bez przyczyny niemowlę, które płacze, uspokaja się kołysaniem. Szkoła jak dom - To już nie pierwszy świetny pomysł pani profesor Obrębskiej - chwali polonistkę Ewa Gaduła, uczennica IIc. - Od dawna na jej lekcjach uczymy się jak w domu. Możemy jeść, pić, mamy mikrofalówkę, czajnik elektryczny. W ten sposób wiedza lepiej wchodzi. Uwielbiamy przychodzić tu na lekcję. - Szkoła jest dla ucznia i trzeba zrobić wszystko, by chciał do niej przychodzić i nie musiał się stresować - skromnie tłumaczy Barbara Obrębska. - W klasach, w których uczę, wymyśliliśmy, że naszą pracownię zagospodarujemy, tak by przypominała dom. Udało się. Pastelowe ściany, meble w kolorze naturalnego drewna i wiklinowe ozdoby nadają sali ciepłego klimatu. Stopniowo przybywa tu domowych sprzętów. Uczniowie przynieśli już tace oraz kubki. Zrobili składkę i kupili opiekacz, mikrofalówkę, czajnik elektryczny. Dyrekcja szkoły zrobiła im aneks kuchenny z umywalką, w której można pozmywać naczynia. Jednak huśtawką przebiła wszystko. U psychoanalityka - To pomysł, który zrodził się z obserwacji uczniów - opowiada Barbara Obrębska. - Gdy pracowałam w szkole podstawowej, widziałam, jak uczniowie denerwują się przy odpowiedzi. Kręcą spódniczkę, chodzą, tańczą w miejscu. Gdy przeszłam tu, widziałam, jak w sytuacjach stresowych kołysali się na krześle. To nie dawało mi spokoju. Najpierw zaproponowała, by wstawić do klasy bujany fotel. - Ale zobaczyłam huśtawkę w katalogu i wiedziałam, że to strzał w dziesiątkę - dodaje. Na huśtawkę złożyli się uczniowie czterech klas, w których uczy Barbara Obrębska. Sprowadziły ją przez Internet uczennice maturalnej IIId. Nie miało znaczenia, że wkrótce skończą naukę i opuszczą szkołę. - Nasza pani profesor tu zostanie. To też dla niej - mówi Karina Jabłońska z IIId. - Mamy też nadzieję, że nasze dzieci będą się tu uczyć. A jeśli nie, to i tak będziemy mieć wspaniałe wspomnienie. Będzie można opowiedzieć dzieciom, że mieliśmy huśtawkę w klasie - dodaje Kasia Urbaniak. - A moja mama jest nauczycielką. Uczy w klasach jeden-trzy i stwierdziła, że też założy taką huśtawkę - uśmiecha się Paulina Zduńczyk. Huśtawka miała koić nerwy podczas "odpytywanek", ale niespodziewanie spełnia więcej funkcji. - Sama nie odczuwam już dyskomfortu, gdy widzę, jak uczniowie się denerwują. A ja muszę wyegzekwować od nich wiedzę - wylicza zalety Barbara Obrębska. Huśtawka zadziałała też jak leżanka u psychoanalityka. Jeden z uczniów tak się na niej wyluzował, że zaczął spontanicznie opowiadać klasie o swoich problemach. Na przerwach huśtawka służy do zabawy. - A gdy chwilę czekamy, aż się zagotuje woda na herbatę, siedzi na niej mistrz ceremonii - opowiadają uczniowie liceum. Jest naszą chlubą - Pani Barbara to nasza chluba - chwali podwładną Andrzej Kolasiński, dyrektor IX LO. - Wiem, że bez przerwy się dokształca i chłonie wszystkie pedagogiczne nowinki. Nad nowatorskim podejściem do nauczania z pewnością zaważyły dwa wydarzenia z zawodowego życia nauczycielki. - Byłam w komisji maturalnej. Zdawały dziewczyny, których nie znałam. Miałam wrażenie, że jedna z uczennic jest przygotowana, ale się zacięła ze zdenerwowania. Postanowiłam to sprawdzić. Zapytałam komisji, czy uczennica może usiąść tyłem do nas i patrzeć na drzewa. I zdarzył się cud. Dzieciak odpowiadał śpiewająco - opowiada Barbara Obrębska. - Innym razem nawet to nie pomogło. Wtedy zapytałam kolegów, czy nie będzie oporów, jeśli potrzymam dziecko za rękę. Pomogło. Odtąd wiem, że musimy uczyć młodzież radzić sobie ze stresem. Andrzej Adamczewski andrzej.adamczewski@echomiasta.pl