- Nie mieliśmy wcześniej przypadku celowego niszczenia kilku naszych urządzeń w ciągu jednego dnia - powiedział dyrektor Zakładu Energetycznego Łódź Teren Rejon Energetyczny Łowicz Piotr Pikulski o aktach wandalizmu na stacjach transformatorowych w okolicach ul. Łyszkowickiej i złączach energetycznych na osiedlu domków jednorodzinnych na Bratkowicach. Główny Inżynier zakładu Przemysław Moskwa podkreślił, że każde uszkodzenie urządzeń energetycznych niesie za sobą groźbę śmiertelnego porażenia prądem. - Boję się pomyśleć co się stanie, gdy po takim akcie wandalizmu nie zostaniemy na czas poinformowani, by wysłać pracowników w celu zabezpieczenia - mówi - Jakieś dziecko może dotknąć elementów pod napięciem i będzie ttragedia. 13 października, na osiedlu domków jednorodzinnych w okolicy ul. Łyszkowickiej, najpierw o 23.58, potem już 14 października o 1.30 i 2.20, nieznani sprawcy odgięli blaszane drzwi w trzech stacjach transformatorowych i "na czuja", wkładając rękę do wnętrza szafy, wyłączyli prąd, pozbawiając prądu około 100 mieszkańców Łowicza. Inżynier Moskwa podkreśla, że w szafie z odłącznikiem są elementy pod napięciem, dotknięcie któregoś z nich oznaczałoby śmierć. Dlatego sprawca wiedział co robi lub miał dużo szczęścia. 27 października w nocy sytuacja się powtórzyła. W stacji transformatorowej przy ul. Cebrowskiego nieznany sprawca wyłamał kłódkę i wyłączył prąd. Przy ulicy Bursztynowej i Diamentowej na osiedlu Bratkowice zostały natomiast zniszczone dwie skrzynki złącza kablowego, ktoś je skopał, rozbił i wywrócił. Kolejna skrzynka od złącza energetycznego została tej samej nocy zniszczona na ul. Bielawskiej. W tych przypadkach nie doszło do odłączenia prądu, ale skrzynki zostały tak zniszczone, że bez problemu można było dostać się do elementów będących pod napięciem. - Wystarczyło, by ktoś się przewrócił na te skrzynki, by bawiące się dziecko włożyło tam dłoń i byłaby tragedia - podkreśla Piotr Pikulski, dodając, że w ostatnich 2 latach wandale zniszczyli 8 takich złączy, a w październiku 3 jednej nocy. Straty w przypadku stacji transformatorowych zamykają się w kwocie 1 tys. złotych, trzeba było naprawić tylko zniszczone drzwi, wandale nie zniszczyli urządzeń znajdujących się w środku. W przypadku złączy energetycznych kwota zniszczeń to ponad 3 tys. zł, bo jedno wolnostojące złącze to ok. 1 tys. zł.. Obie sprawy zostały zgłoszone na policję, jednak wątpliwe, by znaleziono sprawców. Dyrektor Pikulski nie wyklucza że w przyszłości takie zdarzenia mogą się powtórzyć, dlatego apeluje by osoby, które widzą uszkodzone urządzenie energetyczne, dzwoniły bezzwłocznie pod numer alarmowy zakładu energetycznego - 991. Jeśli zaś są świadkami niszczenia, należy powiadamiać policję - 997. (tb)