Jak poinformował Jarosław Miszczak z SOS dla Zwierząt, na terenie gospodarstwa było dziewięć koni; przebywały w bardzo złych warunkach, były zaniedbane, co - zdaniem fundacji - zagrażało ich zdrowiu i życiu. Przedstawiciele obu organizacji - na podstawie ustawy o ochronie zwierząt - postanowili odebrać właścicielowi cztery konie, które były w najgorszym stanie. Miszczak zapewnił, że wszystko odbyło się spokojnie; nie była potrzebna interwencja policji. - Konie nie były poddawane podstawowym zabiegom, jak korekcja kopyt, odrobaczanie, leczenie nabytych urazów czy czyszczenie. W pomieszczeniach, w których przebywały, znajdowała się gruba warstwa odchodów, w które zapadały się kopyta - wyjaśnił Miszczak. Jak powiedział, dwa konie z powodu zaniedbania kopyt mają poważne problemy z chodzeniem; będą wymagały długotrwałego leczenia i rehabilitacji. Przedstawiciele fundacji przekonują, że od kilku miesięcy starali się pomóc właścicielowi koni i zobowiązywali go do poprawy warunków bytowania zwierząt, nie przyniosło to jednak żadnego rezultatu. Zapowiadają, że jeżeli nie poprawią się warunki pozostałych koni, to podejmą kolejne działania. To kolejna sprawa dotycząca złych warunków w hodowlach koni w Łódzkiem. W środę przed Sądem w Łęczycy ruszył proces biznesmena, założyciela jednej z łódzkich komercyjnych stacji radiowych K.K., oskarżonego o znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem nad końmi ze stadniny w Prądzewie. Znęcanie miało dotyczyć 54 koni; w przypadku 10 zwierząt zagrażało ich życiu. Według oskarżenia zwierzęta były tam trzymane w skandalicznych warunkach; od wielu miesięcy żyły w odchodach, bez ściółki i czystej wody do picia. Były zarobaczone, miały wszy i grzybicę. 10 najciężej chorych koni odebrano właścicielowi w trybie administracyjnym. Pozostałe poddano leczeniu i opiece. Biznesmen nie przyznaje się do winy; grożą mu dwa lata więzienia.