Na odsłonięcie gwiazdy twórcy niezapomnianych komedii takich jak "Miś", "Brunet wieczorową porą", "Poszukiwany, poszukiwana" czy seriali "Alternatywy 4" i "Zmiennicy", gości sprzed Urzędu Miasta przywiozła kawalkada fiatów 126 p; każdy miał zatkniętą chorągiewkę z tytułem filmu Barei. "Maluchami" przyjechali m.in. prezydent Łodzi, rodzina artysty, przyjaciele i współpracownicy. Reżyser Filip Bajon podkreślił, że odsłonięcie tej gwiazdy jest bardzo optymistycznym sygnałem, ponieważ pokazuje, że prędzej czy później, ale sprawiedliwość zawsze nadchodzi. - Pamiętamy jak Stasiu był reżyserem niedocenionym, jak podśmiewano się z niego, a on konsekwentnie robił te swoje filmy, które teraz okazały się filmami kultowymi. Teraz odsłaniamy tablicę, myślę, że z pewnym lekkim wstydem, że wtedy tak dokładnie nie zrozumieliśmy tego przekazu, który Stasiu nam dał - mówił Bajon. Syn Stanisława Barei - Jan przyznał, że jest bardzo szczęśliwy. - Myślę, że mój tata, gdzieś tutaj jest wśród nas i się uśmiecha. Szczególnie z tego powodu, że jest to Łódź, miejsce, gdzie skończył szkołę z którą był bardzo związany emocjonalnie - dodał Jan Bareja. Na uroczystości nie zabrakło Stanisława Tyma, odtwórcy roli Ryszarda Ochódzkiego w klasyku Barei - "Misiu". Tym podkreślił, że Bareja to rzecz wyjątkowo w jego życiu. I choć - jak mówił - choć żadnych wyższych studiów nie ukończył, to jako jedyny ukończył trzy wyższe uczelnie - Teatr STS w Warszawie, Staszek Bareja i Jerzy Dobrowolski. - Staszek Bareja był postacią niezwykłą, przede wszystkim jako filmowiec, który przez jeden moment nawet nie rezygnował z tego, co wie i z tego, co powinien robić, mimo że nie było specjalnie łatwo i on doświadczał tego w sposób czasem nawet i okrutny - mówił Tym. Prywatnie - jak wspominał - był to "facet ogromnej dobroci, wielkiego męstwa i charakteru". - To był odważny gość - dodał Tym opowiadając m.in. o tym, że reżyser w piwnicy swojego domu trzymał w czasie "okupacji bolszewickiej" tajną drukarnię, który przywiózł z Wiednia na dachu "malucha". Obecny na uroczystości aktor Marcel Szytenchelm, który grał taksówkarza w "Zmiennikach" wspominał Bareję jako wspaniałego artystę i kochanego człowieka. - W ten czas zrozumiałem, że komedie może robić tylko człowiek dobry. On był naprawdę wspaniałym człowiekiem, dopiero później dla mnie reżyserem. Nikt tak nie piekł naleśników - wspominał. Uroczystego odsłonięcie gwiazdy dokonali syn reżysera, prezydent Łodzi Hanna Zdanowska i rektor łódzkiej szkoły filmowej Robert Gliński. Później - jak to w filmie - były duble i gwiazdę artysty odsłaniano jeszcze kilka razy. Uroczystość zakończyło wspólne dzielnie tortu. Po południu w kinie Kinematograf odbył się pokaz filmu "Miś" i spotkanie z jego współtwórcami oraz Stanisławem Tymem. Stanisław Bareja (1929-1987) miał w dorobku m.in. filmy: "Żona dla Australijczyka" (1963), "Małżeństwo z rozsądku" (1967), "Poszukiwany, poszukiwana" (1973), "Nie ma róży bez ognia" (1974), "Niespotykanie spokojny człowiek" (1975), "Brunet wieczorową porą" (1976), "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz?" (1978), "Miś" (1981), a także seriale "Kapitan Sowa na tropie" (1965), "Alternatywy 4" (1983), "Zmiennicy" (1987). "Nigdy nie był pupilkiem filmowych twórców ani krytyków" - napisano o Barei po latach na łamach miesięcznika "Kino" (2001, nr 5). - "Elity duchowe narodu zawsze gardziły komedią jako gatunkiem podrzędnym. W kraju, w którym kulturalny człowiek oficjalnie mógł jedynie hołubić dzieła bombastyczne, opatrzone pieczęcią powagi, szydzono ze skromnego komedianta, odmawiając mu prawa do uznania jako twórcy". W łódzkiej Alei Sławy jest już ponad 50 gwiazd wybitnych postaci polskiego filmu. Jej pomysłodawcą był nieżyjący Jan Machulski. Pierwszą wmurowano w maju 1998 roku. Gwiazdami uhonorowano dotąd m.in. reżyserów: Krzysztofa Kieślowskiego, Andrzeja Wajdę, Romana Polańskiego, Krzysztofa Zanussiego; aktorów: Krystynę Jandę, Wojciecha Pszoniaka, Tadeusza Łomnickiego; kompozytora muzyki filmowej Wojciecha Kilara.