Sąd orzekł także, że lekarz ma zapłacić dwa tysiące złotych nawiązki na stowarzyszenie działające na rzecz ochrony zwierząt. Zasądził także przepadek na rzecz państwa jego pistoletu. Wyrok jest nieprawomocny. Lekarza nie było na ogłoszeniu wyroku. Do zdarzenia doszło w kwietniu ub. roku w Łodzi. Andrzej D., wybrał się z rodziną i psem na przejażdżkę rowerową. W pewnym momencie z jednego z gospodarstw wyskoczył inny duży pies, który nie miał kagańca i rzucił się na psa biegnącego na smyczy obok roweru lekarza. Według śledczych Andrzej D. wyjął pistolet i kilka razy strzelił do atakującego zwierzęcia; ranny pies wykrwawił się. Ustalono, że lekarz miał pozwolenie na broń. Prokuratura oskarżyła go o nieuzasadnione zabicie zwierzęcia, bo - zdaniem śledczych - agresja atakującego psa nie była skierowana wobec oskarżonego i jego rodziny. Lekarzowi groziła za to grzywna, a nawet rok więzienia. Mężczyzna nie przyznał się do winy. Przed sądem utrzymywał, że strzelił do psa, bo obawiał się o bezpieczeństwo swoich najbliższych. Mówił, że był to jedyny sposób, by zapobiec tragedii. W trakcie procesu jeden ze świadków zeznał, że już wcześniej doszło do zdarzenia, podczas którego oskarżony także chciał strzelać do jego psów. Lekarz zaprzeczał. Sąd uznał, że jego wina nie budzi wątpliwości. Zdaniem sądu, w śledztwie oskarżony mówił o strachu, ale nie podał żadnych szczegółów, które uzasadniały, że istniało zagrożenie dla jego rodziny. Dopiero przed sądem mówił, że pies był groźny dla jego córki. Sąd nie dał wiary tym wyjaśnieniom. Uznał, że zdarzenie nie mogło być tak dramatyczne jak przedstawiał oskarżony, bowiem jego pies nie odniósł żadnych obrażeń. Jako niestandardowe i nieracjonalne zachowanie sąd ocenił fakt, że lekarz zabrał broń z ostrą amunicją jadąc na spacer z rodziną. - To nie jest racjonalne zachowanie. Z każdym zawodem wiąże się jakieś ryzyko, ale to nie oznacza, że wszyscy powinni nosić broń - mówił sędzia Michał Błoński. Lekarz prawdopodobnie straci pozwolenie na broń. O tym zdecyduje KWP w Łodzi, która mu je wydała.