Losowanie par barażowych nie było dla Concordii szczęśliwe. Stal Rzeszów określana była jako najgroźniejsza drużyna spośród czterech, na jakie mógł trafić piotrkowski zespół. - Chciałem wylosować Concordię. Uważam, że jesteśmy sobie w stanie poradzić z tą drużyną - mówił przed pierwszym spotkaniem doświadczony szkoleniowiec Stali Rzeszów - Czesław Palik. - Nie mieliśmy w losowaniu szczęścia. Trudno, stało się, będziemy walczyć - zapowiadał prezes Concordii Dariusz Dzwonnik. Pierwsze spotkanie odbyło się w Rzeszowie. Pierwszy mecz Stal Rzeszów - Concordia Piotrków 1:0 (0:0) Bramka: Ireneusz Gryboś 59-wolny Concordia: Hrynowiecki - Goryszewski, Kaciczak, Raczka, Moliński - Jabłecki, Komar, Górski, Juszkiewicz - Rachubiński (74' Wolan), Fabich (84' Spychała). Trener: Andrzej Dec Zaczęło się od huraganowych ataków Stali. Pierwszy kwadrans spotkania to nieustanny napór na bramkę Kamila Hrynowieckiego. Stal wykonywała aż cztery rzuty rożne. W 16 minucie mogło być jednak 1:0 dla Concordii. Strzał głową Daniela Jabłeckiego minimalnie przeleciał obok bramki gospodarzy. Później gra się wyrównała. Obie drużyny stworzyły po jednej groźnej sytuacji do zdobycia bramki. Uderzenie Ireneusza Grybosia obronił Hrynowiecki, zaś strzał Huberta Górskiego był niecelny. Decydująca akcja miała miejsce w 59 minucie. Stal wykonywała rzut wolny z odległości 35 metrów. Do piłki podszedł Gryboś. Potężnie huknął i Hrynowiecki zmuszony był wyciągać piłkę z bramki. Strzał był znakomity i chyba żaden bramkarz na świecie nie miałby szans, aby go obronić. Dwie minuty później powinno być 1:1. Z pięciu metrów strzelał Mariusz Rachubiński. Piłkę odbił przed siebie Grzegorz Nalepa, a dwie dobitki Jabłeckiego (z dwóch metrów!) były niestety nieskuteczne. Wynik meczu nie uległ już zmianie i tym samym Stal wywalczyła sobie jednobramkową zaliczkę przed rewanżem w Piotrkowie. Warto dodać, że na trybunach rzeszowskiego obiektu zasiadło blisko 2 tysiące kibiców Stali. Zabrakło natomiast sympatyków futbolu z Piotrkowa. Mecz cieszył się ogromnym zainteresowaniem miejscowych dziennikarzy, a niżej podpisany był jedynym przedstawicielem piotrkowskich mediów w Rzeszowie.