Ojtas to służbowe imię Reksa, który jest jednym z sześciu psów służących w łódzkiej policji. Ulice naszego miasta patroluje pod okiem sierżanta sztabowego Dariusza Banasika i razem stanowią bardzo zgrany duet. Dowód? Niedawno w policyjnych kynologicznych mistrzostwach Polski łódzki duet zajął drugie miejsce. Niektórzy twierdzą, że policjant z psem jest groźniejszy dla potencjalnych przestępców niż dwóch funkcjonariuszy. - Coś w tym jest. Kiedy podchodzimy z Ojtasem wylegitymować jakichś delikwentów, to widać w ich oczach większy strach. On wygląda dość groźnie i ludzie się go boją. Zresztą tak powinno być - mówi Dariusz Banasik. Mury niestraszne Pies ma na swoim koncie wiele spektakularnych sukcesów. Wytropił i złapał m.in. gwałciciela nieletnich dziewczynek. Kiedyś tuż po włamaniu w kilka chwil doprowadził policjantów do sprawców. - Przyjechaliśmy i rozpoczęliśmy poszukiwania. Ojtas podjął trop, ale ku naszemu zdziwieniu nie poszedł schodami w dół, tylko poprowadził nas na górę. Okazało się, że włamywacze siedzieli z łupem na dachu i czekali, aż odjedziemy. Gdyby nie pies, chyba nikomu by do głowy nie przyszło, że włamywacze są tak blisko - wspomina sierżant Banasik. Pan Ojtas musi mieć żelazną kondycję, bo jak pies łapie trop, to czasem trzeba przebiec kilka kilometrów, by odnaleźć poszukiwaną osobę. - Pamiętam, jak kiedyś w czasie tropienia musieliśmy przeskoczyć 2,5-metrowy mur. Nie bardzo wiedzieliśmy, jak go sforsować. Człowiek z warsztatu samochodowego użyczył nam drabiny malarskiej. Był w szoku, jak Ojtas wszedł po drabinie i przeskoczył na drugą stronę - śmieje się policjant. Niedługo emerytura Ojtas służy w policji już siedem lat. Psy policyjne pracują średnio dziewięć lat, a później przechodzą zazwyczaj na emeryturę. Po tym czasie poddawane są dość szczegółowym badaniom. Jeśli są w dobrej kondycji, to mogą służyć dalej. Ojtas odbył szkolenie w Sułkowicach, gdzie znajduje się jedyny tego typu ośrodek policyjny w Polsce. Rocznie szkoli się tam 300 psów. Ojtas średnio bierze udział w trzech akcjach dziennie. Zdarzyło się jednak, że zabrano go aż na siedem akcji. Zadania wykonał bez zarzutu, ale był tak zmęczony, że trzeba było go wnosić do klatki. - Nie wiem, jak będzie w przypadku Ojtasa, ale po zakończeniu służby na pewno zostanie ze mną. Nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej. Za mocno się zaprzyjaźniliśmy - kończy Dariusz Banasik. Dariusz Gabryelski dariusz.gabryelski@echomiasta.pl