- Miałam nadzieję, że ekstremalne warunki, jakie zaserwowali łodzianom drogowcy, pozytywnie wpłyną na kulturę kierowców, że obudzi się w nas poczucie solidarności, że to, co dokucza nam wszystkim, sprawi, iż będziemy dla siebie wyrozumiali - mówi Marta Górecka, instruktorka jazdy i egzaminatorka w Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego. - Niestety, jest odwrotnie. Codziennie się o tym przekonuję, jeżdżąc po mieście. Smutna drogowa norma to w Łodzi ryk klaksonów, głośne przekleństwa i wyzwiska. A łódzcy kierowcy, zamiast być solidarni w obliczu drogowej gehenny, próbują się nawzajem wykiwać. Nagminnie dochodzi do sytuacji, gdzie wiedząc, że jeden z pasów ruchu jest zamknięty, jadą nim obok karnie stojących w korku innych uczestników ruchu i w ostatniej chwili na siłę wciskają się przed nich. - O ile auto ma obcą rejestrację, można to wziąć na karb nieznajomości miasta. Jeśli rejestracja jest łódzka, to kierowca ewidentnie cwaniakuje - nie ma wątpliwości Marta Górecka. - W innych miastach niejednokrotnie widziałam, jak kierowcy tkwiący w korkach stosowali się do niepisanej zasady, że rusza jedno auto z ulicy z pierwszeństwem i jedno z podporządkowanej. W Łodzi to na razie niemożliwe i chyba tylko w Warszawie jest gorzej. Czym skorupka... - Najgorsze cechy łódzkich kierowców, których od dawna powinniśmy się wstydzić, stały się teraz nie do zniesienia - potwierdza Zbigniew Gryglas, właściciel jednej ze szkół jazdy. I choć dziś jego kursanci bez porównania częściej słyszą klaksony ciśnięte przez zniecierpliwionych łodzian, przyznaje, że nie dziwią go oznaki wściekłości. - Trudno się dziwić, gdy jedziesz do pracy stałą trasą i okazuje się, że jeden pas ruchu na wąskiej ulicy, na przykład Sienkiewicza, jest zamknięty. I kosztuje cię to dziesięć cennych minut, bo z boku co chwila ktoś się wtrynia na chama - opowiada Zbigniew Gryglas. Nie ma jednak zrozumienia dla tych, którzy z byle powodu trąbią na kursantów, by uspokoić skołatane nerwy. - Apeluję o odrobinę wyobraźni - komentuje takie zachowanie Zbigniew Gryglas. - Konsekwencją jest to, że kursanci nasiąkają najgorszymi nawykami. A jak im skutecznie wytłumaczyć, że to złe, skoro robią tak wszyscy dookoła. Dowód? Najgorzej zachowują się ci, którzy mają prawo jazdy od niedawna.