Poszukiwania cennej torby trwały od ubiegłej środy. Właśnie w tym feralnym dniu właściciel kantoru chciał zawieźć pieniądze do banku. Do czarnej, skórzanej torby włożył 200 tys. dolarów i 20 tys. funtów, umieścił ją w załadowanym innymi rzeczami bagażniku samochodu i ruszył w drogę - opisuje przebieg zdarzeń "Dziennik Łódzki". Podczas swojej wyprawy do banku pojazd przedsiębiorcy nieoczekiwanie wpadł w dziurę i gdy dotarł na miejsce okazało się, że bagażnik samochodu był otwarty, a umieszczona w nim torba z pieniędzmi zniknęła. - Klapa od auta musiała otworzyć się na wyboju. Nie wiem, jak mogłem być tak bezmyślny - wspomina przedsiębiorca. Wierząc jeszcze, że uda mu się odszukać zgubę, zamieścił ogłoszenia w prasie i rozwieszał na ulicy kartki z informacją o wszczętych "poszukiwaniach" torby. O całym zdarzeniu powiadomił też policję, ale rzeczywistej kwoty utraconych pieniędzy nie podał. Prywatne poszukiwania jednak kontynuował. Gdy na jednej z witryn umieszczał kolejne ogłoszenie, podszedł do niego starszy mężczyzna, który wyznał mu, że ma w domu czarną torbę wraz z całą zawartością. Uczciwy emeryt zyskał 10 procent znaleźnego, czyli 65 tys. zł. Czytaj więcej w Dzienniku Łódzkim. Kliknij