Po raz pierwszy pracę prezydenta Piotrkowa ocenialiśmy po stu dniach jego rządów. Pisaliśmy: Decydującą walkę o fotel prezydenta miasta Krzysztof Chojniak stoczył z Andrzejem Czaplą. Wtedy, w czasie kampanii wyborczej, było niespokojnie, momentami ostro, a czasem nawet niegrzecznie. Nie każdemu się to podobało. Teraz jest spokojnie, grzecznie, może nawet cicho. Nie każdemu się to podoba. Pytani przez "TT" mieszkańcy doceniali wprawdzie plany remontu Starówki i... urodę prezydenta, ale czegoś brakowało. Zdaniem wielu brakowało dobrego PR-u i... samego Krzysztofa Chojniaka, który zaszył się w swoim gabinecie i był dość mało aktywny, także medialnie. Po niezwykle burzliwych rządach Waldemara Matusewicza przyszły rządy spokoju, ciszy i - jak twierdzili niektórzy - bezbarwności. To części piotrkowian się podobało, zwłaszcza tej, która powyżej uszu miała kłótni, konfliktów i oskarżeń. Ogólna ocena po pierwszych stu dniach pracy na najważniejszym stanowisku w mieście była jednak niewysoka, gdzieś na granicy promocji do następnej klasy. Po raz drugi pracę pana prezydenta poddaliśmy ocenie po pierwszym roku rządów. Pisaliśmy: Realizuje zadania bez zbędnych fajerwerków, ale skutecznie, podejmuje rozsądne decyzje, sprawił ładny prezent dla mieszkańców w postaci lodowiska - tak mówią ci, którzy pierwszy rok tej prezydentury oceniają pozytywnie. Nie ma własnych pomysłów, skonfliktował środowisko nauczycielskie, nie rozwiązał problemu miejskiej komunikacji - uważają jego przeciwnicy. Ile osób, tyle opinii. Które najbardziej odpowiadają prawdzie? Z tym pytaniem zostawiamy Państwa samych. A nie jest to pytanie łatwe. Pierwszy rok zdecydowanie lepszy od trwającego Czy dziś, na półmetku tej prezydentury, pytanie: jak ją oceniać - jest łatwiejsze? O opinie poprosiliśmy dwoje niezależnych ekspertów, politologów: Agnieszkę Warchulińską i dra Arkadiusza Adamczyka. - Pierwszy rok prezydenckiej kadencji był zdecydowanie bardziej udany od mijającego - uważa Agnieszka Warchulińska, politolog. - Każdy ma lepszy i gorszy okres w życiu, ostatnich kilka miesięcy Krzysztof Chojniak jako polityk - samorządowiec, a przede wszystkim prezydent przeszło 80-tysięcznego miasta, do udanych zaliczyć nie może. Złożyło się na to kilka czynników, przede wszystkim chyba jednak brak dokładnie dopracowanych szczegółów w strategii rozwoju miasta i wiary w działania mogące zdobyć społeczne poparcie dla tejże strategii. O działaniach promocyjnych UM pisaliśmy wielokrotnie. Dość często je krytykując, ale czasami chwaląc. Za strategię odpowiadają głównie "ludzie prezydenta", wśród których jest kilka osób z otwartą głową, ale są i odwrotne przypadki. - Tu rzeczywiście można mieć sporo zastrzeżeń - mówi A. Warchulińska. - Nie zakładam, że pan prezydent z premedytacją postanowił działać na niekorzyść miasta, tylko po prostu miał pecha co do współpracowników, nie wszystkich oczywiście, ale co do niektórych na pewno. Prezydent cierpi na tę samą przypadłość, na jaką chorują prawie wszyscy politycy na świecie: nie potrafi wznieść się ponad ideowe podziały i nie zatrudnia fachowców z prawdziwego zdarzenia. Bardziej od kompetencji liczy się spłata długu za udzielone w trakcie kampanii poparcie. Efektem takiego podejścia są źle przygotowane projekty, m.in. błędy kosztorysowe (murek, biblioteka). Także działania i wizerunek niektórych radnych popierających prezydenta pozostawiają wiele do życzenia, a pewne ich wpadki działają na jego niekorzyść. Może dziwić, że pomimo upływu połowy kadencji, część współpracowników to wciąż osoby "pełniące obowiązki", co sprawia, że pojawiają się nikomu niepotrzebne pytania o kompetencje tych ludzi i czy czasem ich obecne stanowisko nie jest przypadkiem, wynikiem jakiegoś układu? Trzeba jednak wierzyć, że nie jest, że zadecydowały o tym: fachowość, wykształcenie i posiadane umiejętności. Przystojny Krzysztof Trzeba też wierzyć, że największy (początkowo) wizerunkowy atut Krzysztofa Chojniaka nie jest jedynym. Ten atut, to wygląd. - Jeśli chodzi o fizyczność, aparycję, to umówmy się: fachowcy od wizerunku nie mieli i nie mają tu czego poprawiać - uważa Agnieszka Warchulińska - Nie potrzebował solarium czy kolorowych szkieł kontaktowych. Przystojny, młody, wysoki, szczupły, z ujmującym uśmiechem, ciepłym głosem - czegóż można jeszcze chcieć? Świetne podwaliny pod budowę wizerunku prężnego, przedsiębiorczego prezydenta, człowieka będącego w stanie podnieść miasto z marazmu, zapewnić mu rozwój, zdobyć poparcie młodych. Ponadto praktykujący katolik, a to wciąż dla wielu Polaków rzecz bardzo ważna. Wizerunkowe plusy, to zdaniem piotrkowskiej politolog: - odpowiedni ubiór - ciemny, niemal korporacyjny garnitur na co dzień do biura, sportowy styl na imprezy rekreacyjne, luźniejszy ubiór w stonowanych kolorach, koszulki polo w połączeniu z ciemną skórzaną kurtką na spotkania z artystami (Interakcje, Skrzyżowania); - występ wraz z zawodowymi aktorami na scenie w trakcie widowiska historycznego "Król Zygmunt w Piotrkowie"; z jednej strony to dość zabawne oglądać prezydenta w rajstopach, z drugiej jednak trzeba wykazać się sporym dystansem do samego siebie, a nawet umiejętnością śmiania się z własnej osoby; - kiedy światło dzienne ujrzała "afera basenowa" - by pokazać, że obiektowi nie grozi katastrofa budowlana, osobiście (z rodziną!) prezydent poszedł się "popluskać". Wraz z prezydentem (i jego rodziną) "popluskali" się także radni należący do klubu Prawica Razem stanowiącego bezpośrednie zaplecze polityczne K. Chojniaka. Pojawienie się niektórych z nich w strojach kąpielowych było wydarzeniem medialnym. Większym mogłaby być chyba tylko wizyta Jolanty Rutowicz w Miejskiej Bibliotece. Są też minusy: - niewykorzystanie w pełni atutów przedstawionych pod punktem plusy; - nazbyt rzucające się w oczy okazywanie w ostatnich tygodniach niechęci obecnemu dyrektorowi Miejskiego Ośrodka Kultury (otwarcie Sceny im. Jaracza, finał plebiscytu Piotr 2008); - incydentalne przypadki, kiedy prezydentowi "puszczają nerwy" (niektóre wywiady radiowe, odpowiedzi na pytania radnych opozycyjnych na sesjach RM); - niedopracowane kontakty z mediami (brak wiary w możliwość nawiązania partnerskich stosunków z dziennikarzami i przełamania pewnej wzajemnej niechęci?); - oficjalne otwarcie piotrkowskiej sceny Teatru Jaracza (spektakl zamknięty, na który zwykli miłośnicy teatru nie mieli wstępu?); - brak doradców bądź niewłaściwi doradcy: albo zachęcają lub pozwalają prezydentowi na wspomniane wyżej zachowania, co niszczy jego wizerunek, albo pozwalają na to, by niedopracowane projekty (biblioteka, kwestia oczyszczalni i rzekomej konieczności powołania nowej spółki miejskiej) uderzały w ów wizerunek; Podsumowując: minusów jest więcej niż plusów. Wprawdzie to dopiero półmetek, ale? może to jednak już połowa? PR czy propaganda? Prawdziwe public relations to proces składania wielu skoordynowanych ze sobą, konsekwentnych przekazów, to harowanie na dobry wizerunek, który pojawi się po latach, a nie po naciśnięciu guzika telewizyjnego pilota - napisał ostatnio dr Wojciech Jabłoński, specjalista w dziedzinie public relations i marketingu politycznego. PR to dawna propaganda - mówią ci, którzy pijar traktują jak zło konieczne. A jakie techniki PR i z jakim skutkiem stosuje Krzysztof Chojniak oraz jego ekipa? Wprawdzie w czasie kampanii odżegnywał się od takich zabiegów, twierdząc, że ich nie potrzebuje, ale dzisiejsze realia wręcz wymuszają na politykach posiadanie umiejętności z zakresu public relations. Agnieszka Warchulińska zauważyła następujące techniki PR: - media tours w stopniu znikomym (wizyty w redakcjach lokalnych mediów z inicjatywy prezydenta lub UM, średni czas trwania około 1 godziny), podczas pierwszych 12 miesięcy stosowane częściej, obecnie prawie wcale; - patronaty i finansowanie imprez kulturalnych, sportowych itp.; - polityka miast partnerskich, którą można by przyrównać do cross cultural communications, czyli prowadzenia komunikacji międzykulturowej i uzyskiwanie poparcia dla wspólnych projektów u własnych mieszkańców, jak i mieszkańców owych miast partnerskich; - logo, slogany (obecnie Biuro Promocji Miasta wydało kilka ciekawych pod względem stylistycznym t-shirtów, szkoda tylko, że w tak małej ilości); - posiadanie biura rzecznika i biura promocji (szkoda, że stosują tylko najprostsze z form PR-owskich m.in. audycja radiowa "Puls miasta", rubryki prasowe "Prosto z miasta", broszurki i ulotki, strona internetowa, sprostowania i dementi); - parliament relations, czyli utrzymywanie kontaktów z przedstawicielami piotrkowian w sejmie i senacie; Można się przyczepić i wymienić techniki, których prezydent i jego otoczenie nie stosują. Są to: - cykliczne konferencje prasowe (w tym briefingi - specjalistyczne konferencje prasowe, z których m.in. znany był W. Matusewicz); - nowoczesny dialog (brak analiz wyjściowych dla projektów oraz badań lokalnej opinii publicznej, z czego później wynikają "takie kwiatki", jak projekt biblioteki czy murek na Rynku, który nagle okazał się kilkakrotnie droższy niż zakładano); - lobby - szukanie i budowanie poparcia dla prezydenckich projektów zarówno wśród politycznych przeciwników, jak i środowisk gospodarczych i opiniotwórczych w mieście. Wbrew pozorom są sukcesy Całkiem nieźle dwuletnią prezydenturę Krzysztofa Chojniaka ocenia za to dr Arkadiusz Adamczyk, politolog z Uniwersytetu Humanistyczno-Przyrodniczego Jana Kochanowskiego. - Wbrew pozorom, sukcesów jest sporo. Zwłaszcza jeśli porówna się dokonania Piotrkowa na tle innych - porównywalnych potencjałem miast, bo trzeba pamiętać, że osiągnięcia prezydenta są w jakimś stopniu sukcesami miasta. Mocną stroną K. Chojniaka jest konsekwencja w zmianie oblicza Grodu Trybunalskiego. Widzimy, jak zmienia się Starówka, jak wygląda nowa siedziba MOK-u. Co prawda utyskujemy na remonty dróg, jednak po ich zakończeniu doceniamy komfort jazdy. Jeśli chodzi o osiągnięcia polityczne, to też możemy dostrzec parę spraw. Po pierwsze prezydentowi należą się wysokie noty za niedopuszczenie do upartyjnienia magistratu. Oparcie się w tej sprawie naciskom ze strony PiS, zwłaszcza w momencie, gdy liderem partii w Piotrkowie była druga osoba w państwie, stanowiło dowód odwagi, i to nie tylko politycznej. Po drugie, za rozwagę w sytuacji konfliktogennej, wytworzonej przez własną partię i reakcje polityczne adekwatne do możliwości. Po trzecie, za umiejętne oddzielenie spraw miasta od kwestii polityki. Czy prezydent popełnił jakieś błędy? Jeśli były czy pojawią się jakieś szczególnie rażące uchybienia, to ostateczny rachunek i tak wystawią mu za 2 lata wyborcy. Z punktu widzenia politologa nieopłacalnym posunięciem okazało się nieprzeprowadzenie zmiany na stanowisku sekretarza miasta. Koszty polityczne w postaci dostarczenia argumentu przeciwnikom były - moim zdaniem - niewspółmierne do korzyści wynikających z procesu kontynuacji działań na tym stanowisku. Prezydent zapłacił za to eskalacją sporu politycznego (notabene narzuconego przez własną partię) i łatką "konserwatora układu" czy "piewcy Trzeciej Rzeczpospolitej". Porównując obecnego włodarza miasta z poprzednikiem, dr Adamczyk mówi: - Na poprzedniej prezydenturze cieniem położyły się kłopoty W. Matusewicza z wymiarem sprawiedliwości. Choć były prezydent w niektórych środowiskach wciąż cieszy się jeszcze popularnością, zostanie raczej zapamiętany dzięki "niefortunnemu" zakończeniu swej przygody z polityką, niż z powodu osiągnięć. Ponadto prezydentura K. Chojniaka jest pozbawiona medialnych fajerwerków. Zainteresowanie dziennikarzy towarzyszące zmianie lokatora głównego pokoju w magistracie minęło względnie szybko i generalnie - poza momentem eskalacji konfliktu z własną partią - media stosunkowo rzadko skupiały swą uwagę na poczynaniach prezydenta. Sam K. Chojniak też niespecjalnie podsyca czy prowokuje zainteresowanie swoją osobą. Wydaje się również, iż w obecnej kadencji więcej jest Piotrkowa w polityce niż polityki w Piotrkowie, co tylko sprzyja rozwojowi miasta. Wiele zastrzeżeń, głównie ze strony opozycji, budzi realizacja wyborczego programu pana prezydenta (w ramce jego najważniejsze punkty). Wg politologa z UH-P J. Kochanowskiego, nie jest z nią aż tak źle. - Jeśli dobrze pamiętam pierwsze expose, program od początku zakładał działania w skali całej kadencji. Z czysto naukowego punktu widzenia ocena jego dokonań na tym etapie jest niecelowa. Mimo zakończenia realizacji pewnych projektów, ocena polityczna - z założenia bazująca na triadzie: cel-realizacja-skutki - zakłada recenzję całości przedstawionego przez K. Chojniaka planu przedsięwzięć. Od początku zostały postawione pewne priorytety (e-urząd, oczyszczalnia, Starówka, MOK, biblioteka, infrastruktura sportowa). Część z założeń już została, część jest, a część dopiero będzie realizowana. Jednak prezydent zdążył już udowodnić, że w swych działaniach jest dość konsekwentny, więc - jeśli nie nastąpią niespodziewane komplikacje polityczne czy ekonomiczne (których nie można wykluczyć, choćby w związku z obecnym kryzysem światowym) - raczej o realizację założeń można być spokojnym. Obserwując doniesienia medialne i przeglądając strony internetowe (np. epiotrkow.pl) można odnieść wrażenie, że opinie dra Adamczyka nie należą w Piotrkowie do dominujących. Co nie oznacza, że nie występują. Owszem, występują i dlatego je prezentujemy. Brak stabilności politycznej - Wszyscy obserwowaliśmy i obserwujemy zawirowania w Radzie Miejskiej związane z oczyszczalnią, które wskazują na brak stabilności - mówi dr Adamczyk. - Prezydent nie miał zresztą dostatecznego wsparcia w koalicji od momentu jej powstania, a mniej więcej od czerwca mieliśmy do czynienia z prawdziwą polityczną schizofrenią w wydaniu PiS. Z jednej strony, jako partia, Prawo i Sprawiedliwość otwarcie zwalczało prezydenta, zaś z drugiej - przynajmniej formalnie - współrządziło miastem. Konstatacja, że są to stanowiska nie do pogodzenia i przejście PiS do opozycji powinno wpłynąć oczyszczająco, choć niewątpliwie radni PiS wzmocnili tą decyzją konkurencyjny RiG. To ugrupowanie, będąc - tylko teoretycznie - słabszym uczestnikiem aliansu, na pewno przy każdej okazji będzie starało się wynieść jak najwięcej korzyści z bycia w koalicji. Pozostaje nadzieja, że przeważy odpowiedzialność za dobro wspólne. Z czysto pragmatycznego punktu widzenia - jak zawsze - o wszystkim zadecyduje arytmetyka sali. A ta wskazuje, że prezydent może (mógł?) liczyć na 13 - 16 głosów (na 23 radnych). Języczkiem u wagi jest w tej chwili Klub Radnych RiG (4 głosy), ewentualnie PiS (3), bo gdzieniegdzie mówi się, że rezygnacja radnych tej partii z funkcji wiceprzewodniczących RM była? chwilowa i jeszcze można ją zmienić. Czy jest to mocne zaplecze, na które zawsze można liczyć? Na coś liczyć trzeba. Wiadomo, że na pewno nie na PO. Lokalni politycy tej partii przypominają dziś lokalnym działaczom SLD, że ci w 2006 r. poparli K. Chojniaka, a teraz ostro go krytykują. W rewanżu eseldowcy wypominają poparcie, jakiego piotrkowska PO udzielała W. Matusewiczowi i jak to się skończyło... Dwuletnie rządy obecnego prezydenta oceniane są raczej negatywnie, a już na pewno krytycznie. Mówi się o błędach, których prezydent i jego otoczenie nie uniknęli. A że są to błędy chwytliwe medialnie (kogo nie podrażniła cena murku? któż nie chciałby nowego nowoczesnego boiska?), mówi się o nich jeszcze więcej i jeszcze głośniej. Do tego dochodzi jeszcze niejasna sytuacja i konflikt ze spółką MZGK oraz szum wokół lokalizacji schroniska dla zwierząt. Nie można jednak zapomnieć o pozytywach, którymi z pewnością są: Trakt Wielu Kultur czy powrót miejskiego lodowiska (więcej o plusach i minusach - w ramce). Kto lepszy: Chojniak czy Matusewicz? Krzysztof Chojniak nie mógł uniknąć porównań ze swoim poprzednikiem, Waldemarem Matusewiczem. I nie uniknął. Jak one wypadają? Waldemar Matusewicz był bez wątpienia politykiem co najmniej krajowej klasy: błyszczał w mediach, kapitalnie wypadał w świetle kamer i na konferencjach prasowych, miał wielką umiejętność przekonywania innych do swoich rewolucyjnych, a może nawet fantastycznych pomysłów (piętrowy parking samochodowy na pl. Czarnieckiego, stadion lekkoatletyczny na ul. Żwirki). Choć oczywiście nie udawało mu się przekonać wszystkich, udało mu się za to dość szybko zyskać kilku zapiekłych przeciwników, nie tylko politycznych. Plany (pamiętny program na lata 2003 - 2013) miał naprawdę znakomite: w Piotrkowie miało być jak w raju, a ludziom miało żyć się coraz lepiej. Jak to w raju. Ich realizacja została jednak pewnego wiosennego poranka poważnie utrudniona. I to kolejna różnica między Chojniakiem a Matusewiczem. Ten pierwszy swój program wyborczy realizuje w Piotrkowie, ten drugi robić tego nie mógł - jeszcze przed półmetkiem swojej prezydentury został aresztowany. Zresztą różnic jest pewnie o wiele więcej, a z ich dokładnym wyszukaniem chyba należy poczekać do jesieni 2010 r. Wtedy skończy się kadencja prezydenta Krzysztofa Chojniaka i wtedy będą jeszcze bardziej widoczne. Tak jak efekty tej prezydentury. MCtka