W poniedziałek - w pierwszym dniu strajku - ewakuowano pacjentów oddziału internistycznego, którzy zostali przewiezieni do szpitali w Zgierzu, Łowiczu i Brzezinach. Strajkujący liczyli na podjęcie rozmów przez dyrekcję szpitala i propozycję zakończenia sporu płacowego. - W poniedziałek rozmów z dyrektorem nie było. O godz. 14 odwiedziła nas wojewoda łódzki Jolanta Chełmińska. Towarzyszyli jej burmistrz Głowna i dyrektor szpitala. Rozmawiała z nami tylko pani wojewoda, która namawiała do zakończenia protestu. Powiedziała, że szpital przekroczył dyscyplinę budżetową i nie stać go na jakiekolwiek podwyżki - powiedział w imieniu związków zawodowych szpitala w Głownie dr Grzegorz Klejny. Podkreślił, że strajkujący cały czas czekają na rozmowę z dyrektorem szpitala. - Jadąc do pracy byłem przekonany, że pan dyrektor podejmie rozmowy, jednak tak się nie stało. Na razie poprzestał na medialnym popisie z tzw. ewakuacją pacjentów, choć moim zdaniem w pierwszym dniu strajku powinien być u nas. Nikt z władz szpitala i miasta nie odwiedził nas wczoraj rano. Po południu przyszło dwóch opozycyjnych radnych, którzy są przeciwni proponowanej formie przekształcenia szpitala. Później pojawiła się wojewoda z dyrektorem i burmistrzem. Na razie na tym zakończyły się rozmowy - wyjaśnił Klejny. Dyrektor szpitala Jacek Kupis we wtorek przyjechał do pracy po godz. 8.30 i odmówił jakiegokolwiek komentarza na temat sytuacji w zakładzie. W lipcu 2008 r. w szpitalu w Głownie rozpoczął się spór zbiorowy. Personel medyczny domagał się podwyżek, jednak nie doszło do porozumienia z dyrekcją szpitala. Po podpisaniu protokołu rozbieżności doszło do rokowań z udziałem burmistrza Głowna. Uzgodniono, że protestujący otrzymają podwyżki w wysokości 500 zł brutto. Dyrektor nie chciał ich jednak przyznać na stałe, tylko do końca roku, w formie aneksów do umów o pracę. Jego zdaniem podwyżki nie mogły być przyznane na stałe, gdyż od nowego roku szpital ma być przejęty przez nowy podmiot, któremu nie można narzucać wysokości zarobków personelu. Strajkujący oczekują, że wynegocjowana podwyżka zostanie im przyznana na stałe, a nie czasowo.