- Za przeżyte życie - mówi o powodach swojego pielgrzymowania do Miedniewic, uczestniczka dwudniowej pielgrzymki katedralnej organizowanej 1 - 2 sierpnia - mieszkanka Zabostowa Janina Brzozowska. - Wszyscy mamy za co Bogu dziękować - dodaje jej towarzyszka w drodze Halina Banasiak ze Sromowa. - Mojego syna Konrada w dzieciństwie prawie by samochód przejechał, potem utopiłby się w rowie pełnym wody. I zawsze Opatrzność Boska nad nim czuwała. Pan Bóg miał go w opiece, podobnie jak innych moich bliskich. Janina Brzozowska wspomina jeszcze jak jej wnuczek doznał uszkodzenia ręki. Kończyna miała być częściowo niewładna. - I ja wtedy ukryłam się przed całym światem i płakałam i tak bardzo modliłam się do Matki Bożej - opowiada starsza kobieta. - I wymodliłam, że ta ręka jest sprawna - dodaje łamiącym się ze wzruszenia głosem. O mocy modlitwy i pielgrzymiego poświęcenia zaświadczyć mogą zresztą wszyscy chyba uczestnicy pielgrzymki do Miedniewic. W tym roku brało w niej udział około stu osób, które prowadził proboszcz łowickiej katedry ksiądz Wiesław Skonieczny. Z Łowicza wyruszyli około 7 rano. A około południa na ulicach Bolimowa, gdzie tradycyjnie zorganizowano pierwszy postój, zabrzmiały słowa pieśni: Bądź pozdrowiona Bogarodzica, prymasów matko, Księżna Łowicka. Tęczą pasiaków, wiankami kwiatów, bądź pochwalona Matko Księżaków. Gościnność w drodze Przy budynku Urzędu Gminy w Bolimowie pielgrzymów powitał wójt gminy Stanisław Linart wraz z wszystkimi pracownikami urzędu. Ucałował niesiony na czele krzyż, uścisnął dłoń księdza Skoniecznego, zapenił iż wraz z pracownikami dołoży wszelkich starań aby pielgrzymujący przez ziemię bolimowska spotkali się z miłym przyjęciem i zabrali stąd ze sobą miłe wspomnienia. - A kiedy już będziecie w miedniewickim sanktuarium, proszę proszę o delikatne wstawiennictwo za naszą gminą - dodał. Nieco wcześniej pielgrzymów na granicy gminy - czyli na wysokości Łasiecznik - powitał proboszcz bolimowskiej parafii ksiądz Krzysztof Majcher. W obecności wójta proboszcz pozwolił sobie na dowcip: w drodze do Miedniewic pielgrzymi przechodzić mieli obok należącej do wójta plantacji malin. - Śmiało idźcie na grandę - zachęcił ze śmiechem. Poczęstunek dla zdrożonych pielgrzymów przygotowano przy kościele farnym. - Zajmujemy się tym od kilku ładnych lat - powiedziały nam rodowite bolimowianki panie Krystyna i Regina. - Proboszcz nie dałby sobie przecież sam z tym rady - dodaje ta pierwsza. Z racji piątku, pielgrzymi uraczeni zostali daniami postnymi: zupą owocową, ciastem, kompotem, napojami, herbatą itd. - Gdyby nie piątek, przygotowałybyśmy też kanapki - zastrzegają parafianki. Kto tego doświadczył, ten wraca Pani Krystyna zapowiedziała nam, iż ona także odwiedzi w piątkowy wieczór sanktuarium w Miedniewicach. - Jeżdżę tam co roku. W wigilię odpustu, o godzinie 20 odbywają się tam bowiem rzeczy niezwykłe: dróżki. Jest to droga krzyżowa na wewnętrznym dziedzińcu sanktuarium, kiedy to tłumy ludzi modląc się, idą od stacji do stacji, w zupełnej ciemności, rozświetlanej niesionymi w rękach świecami. - To piękne przeżycie - mówi pani Krystyna. - Kto raz tego doświadczył, ten zawsze będzie wracał do Miedniewic - dodaje. Nie są to czcze słowa. Uczestniczka pielgrzymki Halina Banasiak bierze w niej udział nieprzerwanie od roku 1980. - W Częstochowie byłam 15 razy. Bez przerwy, począwszy od roku 1980 do 1995. Od tamtego też czasu bez przerwy chodzę do Domaniewic i Miedniewic. Kiedy pani Halina zaczynała, jej syn Konrad brał udział w pielgrzymkach jako berbeć w wózku. Dziś uczęszcza do szkoły średniej i nadal towarzyszy mamie na pielgrzymim szlaku. Takich młodych osób chodzi w tej pielgrzymce więcej. Łowiczanie Łukasz Szymajda i Patrycja Klimczak pielgrzymowali do Miedniewic około 6 razy. Zaczynali zachęceni przez rodziców. Dziś czynią to z własnego wyboru: by nie nudzić się w domu, by spędzić czas w wartościowy sposób. By przeżyć urokliwe chwile. - Dróżki to coś pięknego: ciemność, świece i tłumy modlących się ludzi - opowiada Patrycja. Agnieszka Malewska dotarła do swoich kolegów na postój w Bolimowie autem. - Szłabym już szósty raz, jednak pech chciał, że tuż przed pielgrzymką skręciłam nogę - mówi z żalem. - Do Miedniewic dojadę jednak samochodem, rozstawię namiot i też będę uczestniczyć w pielgrzymim życiu i modlitwie - zapewnia. By zapewnić bezpieczeństwo Szczególne wyzwania i szczególny rodzaj odpowiedzialności spoczywa na młodych ludziach w pomarańczowych kamizelkach, dzierżących w rękach kolorowe chorągiewki. - Na tej pielgrzymce jestem 10 raz - opowiada jedna z nich - Aleksandra Klimczak. - Chodzę od 9 roku życia. Na początku z mamą - jako że jesteśmy rodziną głęboko wierzącą. Parę razy mama zabierała mnie też na Jasną Górę. Później, gdy byłam starsza, postanowiliśmy chodzić zorganizowaną grupą harcerską z łowickiego hufca ZHP. Od 4 lat działamy w służbie ruchu drogowego. No właśnie - jak duża odpowiedzialność ciąży na pełniących tę służbę? Czy łatwo jest iść na przedzie, z boku czy na końcu kolumny i machać chorągiewką, przepuszczając, bądź zatrzymując jadące drogą auta? - Gdyby to tylko na tym polegało... - mówi dziewczyna. - Ale zdarza się, że kierowcy nie chcą się nieraz zatrzymać i wpychamy się wtedy przed koła aut. Rok temu miałam taki przypadek, że dwa TIR - y prawie na siebie najechały - dodaje. - Ale my wiemy, że trzeba zrobić wszystko, aby uchronić grupę przed niebezpieczeństwem. W tym roku nie jest źle - idzie około setki osób, ale dwa lata temu było 300 pielgrzymów. Wtedy odpowiedzialność jeszcze wzrasta. Po modlitwie, posiłku i odpoczynku pielgrzymi wyruszyli w dalszą drogę do Miedniewic. Tego dnia mieli w planach jeszcze jeden postój. Gdy opuszczali Bolimów uszu reportera NŁ doszły słowa dwóch pań wyglądających z okien swoich domów. - Ale tak iść, w tym słońcu - pokiwała z uznaniem głową pierwsza z kobiet. - Poświęcenie wielkie - dodała druga. A pielgrzymi poszli dalej z pieśnią i modlitwą na ustach - także modlitwą za poległych w Powstaniu Warszawskim, jako że pielgrzymka odbywała się 1 sierpnia, w rocznicę wybuchu powstania. A kiedy w niedzielę dnia następnego nad Łowiczem gęstniał mrok, a wielu z nas w swych domach zaliczało trzecie piwo bądź czwarty serial telewizyjny, na ulicy Bolimowskiej rozbrzmiały słowa pieśni "My chcemy Boga". To pielgrzymi wrócili z Miedniewic. Kierowali się ku pomnikowi Jana Pawła II. Był właśnie 2 sierpnia, zbliżała się godzina 21.37. Wojciech Czubatka