Sąd uznał go winnym najcięższych zarzutów - zabicia policjantów i usiłowanie zabójstwa aresztanta. Sąd uznał również, że oskarżony działał z bezpośrednim zamiarem zabójstwa, mając jednak ograniczoną zdolność do rozpoznania znaczenia swojego czynu. Uzasadniając wyrok sędzia Lechosław Ługowski podkreślał, że sprawa była szczególna. - Oto w zakładzie karnym, miejscu szczególnie chronionym, ginie bez powodu trzech policjantów z rąk osoby, po której nigdy by się tego nie spodziewali - strażnika więziennego - mówił. Podkreślił, że postępowanie sądowe potwierdziło okoliczności śledztwa. Bezspornym jest - mówił sędzia - że sprawca zdarzenia oddał kilkadziesiąt strzałów w kierunku samochodu, w którym byli policjanci i aresztant. Wiedział, kto w nim siedzi. Sąd przyjął, że oskarżony działał z bezpośrednim zamiarem pozbawienia życia tylko tych osób, bo gdyby było inaczej, to wystrzeliłby pozostałe 30 naboi. Zastanawiając się dlaczego Ciołek tak postąpił, sąd odniósł się do opinii biegłych. Uznali oni, że w chwili kiedy strzelał nie był w pełni poczytalny, ale później zdawał już sobie sprawę ze swojego czynu. Szukając przyczyn postępowania oskarżonego, sąd przypomniał m.in. o jego kłopotach rodzinnych, o słabej odporności na stres. Zdaniem sądu to właśnie "rozładowanie stresu na zewnątrz" spowodowało strzelanie do ludzi. Sąd uznał, że strzelając do policjantów i aresztanta chciał ich zabić. Nie zgodził się natomiast z argumentacją prokuratury, że oskarżony działał ze szczególnym okrucieństwem, bo "samo strzelanie nie jest okrucieństwem". Nie było też żadnych motywów w jego działaniu. Sąd przypomniał, że działanie w warunkach ograniczonej poczytalności jest okolicznością łagodzącą. W tym jednak przypadku przy wymierzeniu kary wzięto pod uwagę m.in. skutki zdarzenia i względy społeczne. Do tragedii doszło w marcu ub. roku w sieradzkim Zakładzie Karnym, gdy trzech policjantów z sekcji do walki z przestępczością samochodową łódzkiej komendy wojewódzkiej przyjechało zabrać aresztanta na przesłuchanie do prokuratury. Strażnik stojący na wieżyczce przy głównej bramie więzienia bez powodu ostrzelał pojazd z kałasznikowa. W wyniku odniesionych ran na miejscu zginęli dwaj funkcjonariusze: 31-letni Bartłomiej Kulesza i 32-letni Andrzej Werstak. Ciężko ranny w klatkę piersiową i brzuch 40-letni Wiktor Będkowski w stanie krytycznym trafił do szpitala, gdzie mimo operacji zmarł. Aresztant ranny w brzuch, rękę i udo także trafił do szpitala. Gdy na miejsce przyjechali policyjni negocjatorzy i antyterroryści strażnik zabarykadował się w wieżyczce więzienia, nie chciał się poddać i odrzucić broni. Poddał się dopiero, gdy został postrzelony w ramię i gdy antyterroryści zapewnili, że go nie zabiją. Po obserwacji psychiatrycznej biegli orzekli, że oskarżony jest zdrowy psychicznie. Uznali, że jest on osobą agresywną, z zaburzeniami adaptacyjnymi. Zdaniem biegłych w chwili ostrzeliwania samochodu miał on ograniczoną poczytalność, co jednak - według prokuratury - nie zwalniało go z odpowiedzialności karnej. Śledczy uważali, że strażnik działał ze szczególnym okrucieństwem i w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie. Działał on bez żadnego racjonalnego motywu. Proces toczył się od marca tego roku; w sprawie przesłuchano ponad 100 świadków. W swoim ostatnim słowie Ciołek nie przyznał się do winy. - Nie wiem co powiedzieć. Jestem chory. Przykro mi, że się tak stało - mówił w piątek przed sądem w Sieradzu. Dodał, że nie przyznaje się do winy, bo to nie jego wina. Prokuratura Okręgowa w Ostrowie Wlkp. prowadzi śledztwo w sprawie działań policji i funkcjonariuszy Służby Więziennej podczas akcji w ZK w Sieradzu. Ma ono wyjaśnić, czy funkcjonariusze prawidłowo realizowali swoje obowiązki w trakcie zdarzenia w sieradzkim więzieniu.