Przed sądem okręgowym oskarżony przyznał się do winy, a sąd we wrześniu ub. roku skazał 42-latka na dożywocie. Obrona wniosła apelację od wyroku, ale sąd odwoławczy uznał ją za bezzasadną - dowiedziała się we wtorek PAP w sądzie apelacyjnym. Wyrok jest już prawomocny. Ciała 67-letniej kobiety i jej 37-letniej córki znaleziono w lipcu 2011 roku w jednym z bloków przy ul. Armii Krajowej na łódzkim osiedlu Retkinia. Młodsza z kobiet była prawniczką zatrudnioną w jednej z łódzkich kancelarii. Policję o odkryciu ciał zaalarmował Adam D. - syn i brat kobiet. Mężczyzna twierdził, że przyjechał do mieszkania wraz z żoną zaniepokojony - jak wówczas mówił - brakiem kontaktu z rodziną. Miał własne klucze do mieszkania. Ustalono, że kobiety zginęły od ciosów zadanych siekierą w głowę; młodsza z nich broniła się i miała poranione ręce. W pokojach panował nieporządek wskazujący na plądrowanie i motyw rabunkowy. Biegły medyk sądowy stwierdził, że do zbrodni doszło trzy dni przed odkryciem ciał. Badanie wariografem wykazało, że Adam D. kłamał i kilka dni po zbrodni został zatrzymany. Przyznał się do dokonania zabójstw. Jak ustalono, sprawca zabił siekierą, którą znalazł w domu, najpierw siostrę, później matkę. Młodszą z kobiet dodatkowo poraził paralizatorem i dusił kablem. Po dokonaniu zbrodni upozorował włamanie. Z mieszkania zabrał m.in. komputer, telefon komórkowy, modem. Porozrzucał dokumenty siostry, chcąc zwrócić uwagę, że zbrodnia mogła mieć związek z jej zawodem. Zabrał też siekierę, kabel i paralizator, które później wyrzucił jadąc samochodem. Po zatrzymaniu wskazał miejsce ich porzucenia. Z relacji oskarżonego wynikało, że między nim a kobietami dochodziło do nieporozumień, a matka i siostra zarzucały mu, że jest nieudacznikiem i nie umie utrzymać rodziny. Sąd okręgowy skazując go na dożywocie podkreślił, że w sprawie nie ma żadnych okoliczności łagodzących; oba zabójstwa charakteryzowały się wyjątkową brutalnością, a ofiarami były osoby najbliższe sprawcy.