- Grupa z wydziału kontroli Komendy Miejskiej Policji w Łodzi ponownie przeliczyła ponad 82 tysiące sztuk zabezpieczonych preparatów i okazało się, że niczego nie brakuje i niczego nam nie ukradziono. Informacja w tej sprawie została przekazana do prokuratury - zaznaczyła Zielińska. Prokuratura wszczęła we wtorek śledztwo, które ma wyjaśnić, czy z policyjnego magazynu w Łodzi zniknęło ok. 4 tys. sztuk dopalaczy zabezpieczonych w październiku ub. roku podczas ogólnopolskiej akcji zamykania, na mocy decyzji GIS, sklepów i hurtowni sprzedających te specyfiki. Policja zabezpieczyła wówczas towary, m.in. w czterech sklepach i magazynach oraz w domu tzw. króla dopalaczy Dawida Bratko (zgodził się na podawanie swoich danych). Według "Expressu Ilustrowanego" z policyjnego magazynu miało zginąć ponad 4 tys. opakowań dopalaczy skonfiskowanych Bratce. Zdaniem gazety, ich wartość szacuje się na 60 tys. złotych. Sprawa wyszła na jaw w grudniu ubiegłego roku po oględzinach zabezpieczonych dopalaczy. Okazało się wtedy, że spośród 17 tys. sztuk jednego z rodzajów dopalaczy (taka ilość była podana w dokumentacji) brakuje 4,2 tys. sztuk. Według gazety w niewyjaśniony sposób zwiększyła się natomiast liczba innych dopalaczy. Policja zawiadomiła w tej sprawie prokuraturę. Rzeczniczka łódzkiej policji zaznaczyła, że mogło dojść do niedociągnięć czy błędów przy przeliczaniu preparatów podczas ich zabezpieczania. - To działo się bardzo szybko, w bardzo niekomfortowych warunkach. Przeliczały to różne osoby, różne wypełniały protokoły - zarówno policjanci jak i pracownicy Sanepidu. Przypuszczamy, że mogło być tak, że ktoś liczył pudełka a nie sztuki i stąd wyszły braki. Obecnie na spokojnie zostało to przeliczone - zaznaczyła Zielińska. Dodała, że niezależnie od tego Komendant Wojewódzki Policji w Łodzi powołał specjalną komisję, która raz jeszcze przeliczy dopalacze. Prokuratura Okręgowa w Łodzi zdecydowała o wszczęciu śledztwa w sprawie niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy policji; poprowadzi je Prokuratura Rejonowa w Łęczycy. Śledczy mają zbadać, czy prawidłowo zabezpieczono dowody rzeczowe i czy w prawidłowy sposób przebiegało ich liczenie. Rzecznik łódzkiej prokuratury Krzysztof Kopania potwierdził, że prokuratura została powiadomiona przez policję, że zakończono proces ponownego liczenia dopalaczy. - Czekamy na pisemne sprawozdanie, zostanie ono przekazane prokuraturze łęczyckiej celem wykorzystania w prowadzonym postępowaniu - zaznaczył. Powtórzył, że na obecnym etapie postępowania "stawianie tezy o kradzieży dopalaczy jest przedwczesne". Łódzka prokuratura zarzuca Dawidowi Bratko wprowadzenie do obrotu znacznych ilości środków odurzających oraz popełnienie dwóch przestępstw przewidzianych w ustawie o Państwowym Inspektoracie Sanitarnym - dwukrotnego wprowadzenia do obrotu substancji zakazanych przez GIS. Według prokuratury grozi za to kara do 10 lat więzienia. Śledczy wystąpili z wnioskiem o aresztowanie Bratki, ale nie zgodził się na to sąd. Ostatecznie prokuratura nakazała mu powstrzymanie się od prowadzenia działalności gospodarczej polegającej na produkcji i handlu dopalaczy oraz zakazała mu opuszczania kraju i zatrzymała paszport.